Instytucje finansowe, w celu pozyskiwania klientów - generowania zysku, wymyślają różnego rodzaju produkty finansowe, które prezentują jako bardziej dochodowe alternatywy dla zwykłych lokat czy kont oszczędnościowych. Produkty te często mają na celu skorzystanie z optymalizacji podatkowej, wykorzystanie czynnika zmian rynkowych czy walutowych itp. w celu generowania korzyści inwestycyjnych zdecydowanie większych niż na zwykłej lokacie, jednak często wiążących się również z ryzykiem inwestycyjnym. Produktem takim są polisolokaty. Są to hybrydowe konstrukcje łączące w sobie elementy umowy inwestycyjnej oraz umowy ubezpieczenia na życie. Umowa taka polega na tym, że najczęściej ubezpieczony wpłaca składkę pierwszą oraz składki bieżące przez cały czas trwania umowy, natomiast ubezpieczyciel inwestuje tak otrzymane środki w jakimś funduszu w zamian za opłaty. Przez wiele instytucji były one prezentowane jako korzystniejsza alternatywa zwykłych lokat bankowych, wiążąca się z większymi zyskami oraz pewnością braku utraty zainwestowanego kapitału. Najczęściej wynik finansowy (zysk) takiego produktu uzależniony był od jakiegoś indeksu. Regułą jest również występowanie tzw. “opłat likwidacyjnych”, które pobierane są w momencie zerwania umowy przed terminem. W zależności od momentu zerwania umowy opłaty te mogły pochłonąć nawet 80% zainwestowanych środków. Okoliczności dystrybucji tych produktów często były co najmniej wątpliwe. Sprzedawano je w oddziałach banków, w drodze zachęcania do zainwestowania przez zwykłych pracowników banku. Często pracownicy Ci nie rozumieli zasad działania produktu, składali obietnice dużych zysków bez pokrycia, niechętnie odnosząc się do możliwego ryzyka. Niejednokrotnie podkreślano brak ryzyka związanego z inwestowaniem. W praktyce często okazywało się, że osoby, które zdecydowały się na zainwestowanie, wyłącznie traciły. Po dłuższym okresie trwania umowy, osoby te orientowały się, że produkt jest wyjątkowo niekorzystny. W momencie jednak, kiedy Klient chciał wycofać się z niekorzystnej umowy dowiadywał się, że po pierwsze zainwestowane środki są zdecydowanie pomniejszone bowiem produkt nie tylko nie przynosił zysków, ale generował straty, to jeszcze w ten sposób wyliczone środki pomniejszane były o znaczne opłaty likwidacyjne. Przykładowo - modelowo, dochodziło do sytuacji, w których ktoś kto zainwestował kwotę 20 000 zł, zrywając umowę odzyskiwał kwotę 2 000 zł. W ten sposób osoby, które dały się skusić na ten produkt, znajdowały się w sytuacji między młotem a kowadłem - z jednej strony nie chciały dalej płacić co miesięcznych składek, z drugiej strony nie chciały utracić znacznych, zainwestowanych już do tego czasu środków finansowych. Co zrobić w takiej sytuacji?
Zdecydowana większość polisolokat odpowiadających schematowi określonemu powyżej jest z mocy prawa nieważna i za nieważne została uznana w orzecznictwie sądów. Oznacza to, że należy je traktować tak, jak gdyby umowy nigdy nie zostały zawarte. W praktyce oznacza to, że można domagać się od ubezpieczyciela zwrotu wszystkich wpłaconych składek w takiej wysokości, w jakiej zostały wpłacone. Osobną kwestią pozostają okoliczności, w jakich dochodzi do zawarcia umowy - kwestia ta wymaga analizy konkretnego przypadku - zdarzyć się może wręcz, że proces zawierania umowy był tak niejasny i klient został w takim stopniu wprowadzony w błąd, że nie doszło w ogóle do zawarcia umowy. Orzecznictwo wskazało na wiele przyczyn nieważności tych produktów. Wskazano przede wszystkim, że są one sprzeczne z istotą umowy (art. 353 ze znaczkiem 1 KC). Niejednokrotnie konstrukcja tych produktów określała świadczenie ubezpieczeniowe w taki sposób, że klient nie był w stanie sprawdzić jego wysokości, natomiast sam ubezpieczyciel miał możliwość ingerencji w wysokość świadczenia. Niejednokrotnie również odwoływano się do indeksów, które nie są publiczne i których nie można było obiektywnie zweryfikować. Dochodziło również do paradoksalnych sytuacji, w których pomimo wzrostu danego indeksu, produkt dalej przynosił straty. Umowy te zatem w sposób sprzeczny z istotą zobowiązania określały wysokość świadczenia ubezpieczyciela. Podkreślono również, że umowy te są sprzeczne z regulacją ustawy o dystrybucji ubezpieczeń. Co do zasady bowiem, zgodnie z tą ustawą, do sprzedaży ubezpieczeń uprawnieni są wyłącznie agenci ubezpieczeniowi. Polisolokaty natomiast sprzedawane były przez pracowników banków. Zachowanie to, jako sprzeczne z prawem (art. 58 KC), powoduje bezwzględną nieważność takiej umowy. Ubezpieczyciele próbowali tłumaczyć to konstrukcją ubezpieczenia na rzecz osoby trzeciej, jednak argumentacja taka jest kompletnie błędna - przecież to klienci opłacali samodzielnie składki ubezpieczeniowe, w dodatku polisolokaty były zawierane w oderwaniu od konkretnego stosunku na linii bank - klient. Oznacza to nic innego jak to, że bank nie był żadnym ubezpieczającym, tylko de facto działał jako pośrednik. Jest to działanie wprost nakierowanie na obejście przepisów o dystrybucji ubezpieczeń i prawo te działania uznaje za nieważne - a w konsekwencji polisolokaty. Co więcej, pojawiają się głosy, że umowy te - jako umowy ubezpieczenia na życie, są nieważne, bowiem bazując na konstrukcji umowy ubezpieczenia na życie nie zawierają w deklaracji o przystąpieniu do ubezpieczenia kwoty sumy ubezpieczenia. Na obowiązek podania takiej kwoty wskazuje art. 829 § 2 KC. Deklaracja o przystąpieniu do polisolokaty (umowa), zgodnie z art. 807 § 1 KC, jako sprzeczna z przepisami Kodeksu Cywilnego, jest nieważna i nie wywołuje skutków prawnych. Co zatem należy zrobić, żeby odzyskać pieniądze? Należy wdać się w spór sądowy z ubezpieczycielem i zażądać zwrotu wszystkich wpłaconych środków. Należy jednak nie zwlekać z tym działaniem, bowiem roszczenie to ulega przedawnieniu. W celu uszczegółowienia powyższych wywodów warto odwołać się do wyroków sądów w sprawach polisolokat. Zgodnie z wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 12 listopada 2014 roku (III C 1453/13 – dostępny w Internecie) „przystępując do ubezpieczeń grupowych P. i P. (1), powód zawarł z pozwanym Ubezpieczycielem umowy ubezpieczenia na życie i dożycie, zgodnie z którą Ubezpieczyciel miał wypłacić świadczenie w przypadku zgonu powoda lub jego dożycia do końca okresu odpowiedzialności. Jak ustalono, celem ubezpieczenia miało być gromadzenie i inwestowanie środków finansowych ubezpieczonego przy wykorzystaniu ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego. Zgodnie z regulaminem ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego, fundusz ten powstawał z wpłacanych składek - pierwszej i bieżących, pomniejszonych o opłaty administracyjne. Celem funduszu było powiększanie wartości aktywów funduszu poprzez lokowanie ich w certyfikaty emitowane przez Bank (...) albo w obligacje oparte na indeksie tego Banku. Za wpłacane składki miały być nabywane jednostki uczestnictwa funduszu po potrąceniu opłat administracyjnych. Po zakończeniu okresu odpowiedzialności, powód miał otrzymać kwotę odpowiadającą składce zainwestowanej, powiększonej o ewentualną dodatnią zmianę indeksu (...). Powód mógł rozwiązać umowę przed upływem umówionego okresu, jednak w ciągu pierwszych trzech lat obowiązywania umowy Ubezpieczyciel przy wypłacie należnych powodowi środków potrącałby opłatę likwidacyjną w wysokości 80 % wartości rachunku. Zawarta przez powoda z T. (...) S.A. we W. jako ubezpieczycielem umowa z dnia 20 lipca 2009 r., miała charakter złożony i łączyła w sobie elementy umowy ubezpieczenia w rozumieniu art. 805 i następnych kodeksu cywilnego i art. 13 ustawy o działalności ubezpieczeniowej, jak również silny element inwestycyjny. Przystępując do produktu P., i następnie P. (1), powód zawarł bowiem z Towarzystwem (...) S. A. umowy, na podstawie których Towarzystwo udzieliło powodowi na okres po 180 miesięcy w obu umowach ochrony ubezpieczeniowej na wypadek zgonu lub dożycia do końca okresu odpowiedzialności, zaś w przypadku zaistnienia jednego z tych zdarzeń, Ubezpieczyciel zobowiązywał się spełnić na rzecz powoda świadczenie ubezpieczeniowe. Opłacane przez powoda składki pełniły nie tylko funkcje typowej składki w rozumieniu powołanych wyżej przepisów o ubezpieczeniu, ale również miały charakter inwestycji, przy czym ubezpieczyciel nie gwarantował osiągnięcia celu inwestycyjnego (zysku), a jedynie zwrot wpłaconych środków, i to tylko w razie upływu pełnego okresu odpowiedzialności (15 lat). Na podstawie zawartej umowy, ubezpieczyciel udzielał zatem ochrony ubezpieczeniowej na życie ubezpieczonego na wskazanych w umowie warunkach, zaś ubezpieczony obowiązany był do wpłacenia składki, która następnie była alokowana w ubezpieczeniowy fundusz kapitałowy według zasad szczegółowo opisanych w warunkach ubezpieczenia i regulaminie Ubezpieczeniowego Funduszu Kapitałowego. W ocenie Sądu element ubezpieczeniowy był w przypadku obu umów nikły - jednak nie można stwierdzić, że nie występował w ogóle. Na wypadek śmierci ubezpieczonego Ubezpieczyciel zobowiązał się w umowie P. wypłacić 101 % wartości rachunku w dacie umorzenia minus należny podatek, a w umowie P. (1) - 100% wartości rachunku w dacie umorzenia plus 1% składki zainwestowanej minus podatek. Przypadki te nie były wprawdzie objęte gwarancją zwrotu kapitału, jednak umowa ubezpieczenia nie jest umową wzajemną w rozumieniu art. 487 § 2 k.c, a jedynie dwustronnie zobowiązującą (tak słusznie Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 20 października 2006 r., IV CSK 125/06, OSNC-ZD 2008/1/7). Dlatego Sąd przyjął, że chociaż w umowach tych element inwestycyjny był dominujący, to umowy te nie miały jedynie pozoru ubezpieczenia, ale stanowiły dopuszczalną prawem formę ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, strukturyzowanego, z regularną składką. Ustawa o działalności ubezpieczeniowej dopuszcza takie formy ubezpieczenia i wymienia je w załączniku „Podział ryzyka według działów, grup i rodzajów ubezpieczeń" w dziale I „Ubezpieczenia na życie" w punkcie 3 „Ubezpieczenia na życie, jeżeli są związane z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym". Zgodnie z przepisami art. 4 ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym produkty tego typu mogą być oferowane przez ubezpieczycieli jedynie za pośrednictwem agentów. Agentem takim był w niniejszej sprawie pozwany (...) SA w W.(…)Powód opierał powództwo przeciwko temu pozwanemu na tym, że przedmiotowe umowy są nieważne, a ponadto, że postanowienia o opłatach likwidacyjnych w tych umowach są niedozwolone, nie były negocjowane indywidualnie i dlatego nie wiążą powoda; wskazywał też na naruszenie przepisów ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów.Pozwany Ubezpieczyciel zaś podnosił, że czynności związane z przystąpieniem powoda do ubezpieczenia grupowego P. i P. (1) powód podejmował nie z pozwanym Ubezpieczycielem, ale z (...) SA w W. Jeśli zatem nawet powód został przy tym wprowadzony w błąd, to po pierwsze, jego upłynął już termin do uchylenia się przezeń od skutków złożenia oświadczenia woli pod wpływem błędu; po wtóre ewentualne roszczenia odszkodowawcze (z deliktu) są już przedawnione; po trzecie - ewentualnego deliktu dopuścił się (...) SA w W., a nie Ubezpieczyciel; wreszcie - nawet gdyby przyjąć, że Ubezpieczyciel powierzył pośrednikowi wykonanie tych czynności - to nie ponosi winy w wyborze profesjonalisty (art. 429 k.c.).Pozwany podniósł zarzut przedawnienia roszczeń powoda, wskazując, że wprawdzie powód wniósł pozew 23 lipca 2013 r., ale delikt jako podstawę faktyczną wskazał dopiero w piśmie z dnia 4 czerwca 2014 r. - zaś umowy zawarł w roku 2009. Przed dniem 4 czerwca 2014 r. upłynął zatem 3 letni okres na dochodzenie roszczeń określonych w art. 12 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Zgodnie bowiem z art. 14 u.p.n.p.r. roszczenia z tytułu nieuczciwej praktyki rynkowej, o których mowa w art. 12 ust. 1 pkt 1-3 i 5 u.p.n.p.r., ulegają przedawnieniu z upływem lat trzech, a bieg przedawnienia rozpoczyna się oddzielnie, co do każdego naruszenia.Zarzut ten nie był, zdaniem Sądu, uzasadniony. Już w uzasadnieniu pozwu powód dokładnie opisał stan faktyczny, na podstawie którego żądał od pozwanego zapłaty. Żaden przepis nie nakłada na stronę obowiązku wskazania podstawy prawnej jej roszczeń; przeciwnie, to Sąd, mając na uwadze wszystkie fakty przedstawione przez stronę, ma za zadanie znaleźć odpowiednie przepisy, które mają zastosowanie w określonym stanie faktycznym. Oczywiście w sytuacji konkurencji roszczeń ich wybór należy do uprawnionego, ale w niniejszej sprawie powód od początku domagał się od pozwanego zapłaty konkretnej kwoty - a zastosowanie odpowiedniego reżimu prawnego pozostawił do uznania Sądu. Nie sposób czynić mu z tego zarzutu. Wskazanie w piśmie z dnia 4 czerwca 2014 r. różnych możliwych reżimów prawnej odpowiedzialności pozwanego nie można w tym kontekście rozumieć jako modyfikacji podstawy powództwa, albowiem podstawa prawna nie wiąże Sądu, zaś podstawa faktyczna pozostała niezmieniona.Na marginesie należy zaznaczyć, że nawet gdyby termin przedawnienia roszczenia powoda przeciwko pozwanemu o zapłatę upłynął przed wniesieniem pozwu - to zdaniem Sądu w okolicznościach faktycznych sprawy podniesienie tego zarzutu musiałoby i tak zostać uznane za nadużycie prawa ze strony pozwanego Ubezpieczyciela. Powód jako konsument poniósł bowiem ogromne straty - w wyniku przede wszystkim ciężkiego naruszenia obowiązków informacyjnych względem niego. Został mianowicie celowo wprowadzony w błąd. I nie chodzi tu o niedopełnienie obowiązku informacyjnego o cechach produktu przez agenta ubezpieczeniowego - co także miało miejsce, choć tam Sąd nie znalazł dowodów na to było to ze strony agenta działanie zawinione. Zdaniem Sądu decydujące znaczenie ma tu takie celowe skonstruowanie oferty przez Ubezpieczyciela, że była ona po prostu w niewiarygodnym stopniu oszukańcza - o czym w dalszej części uzasadnienia. Z tego względu nawet gdyby przedawnienie roszczenia powoda przeciwko Ubezpieczycielowi istotnie nastąpiło - Sąd nie mógłby i tak tego zarzutu Ubezpieczyciela uwzględnić. (…) Istotą problemu jest w niniejszej sprawie sam produkt, który w ocenie Sądu jest tak skonstruowany, że żadna, choćby najlepsza o nim informacja - nie spowoduje, że stanie się on uczciwy. (…) Oczywiste jest dla Sądu także to, że pozwany Ubezpieczyciel naruszył zawarty w art. 24 ust. 1 u. o o.k.i k. zakaz stosowania postanowień wzorców umów, które zostały wpisane do rejestru postanowień wzorców umowy uznanych za niedozwolone, o którym mowa w art. 479 45 k.p.c. - bo takim było postanowienie każdej z przedmiotowych umów dotyczące opłaty likwidacyjnej. Sąd podziela w pełni stanowisko powoda w tym zakresie. Jest dla Sądu jasne, że zapisy te nie były negocjowane indywidualnie, są tożsame z zapisanymi w rejestrze klauzul niedozwolonych pod poz. 2161 i ich stosowanie jest zabronione, opłaty likwidacyjne nie są świadczeniem głównym tych umów: świadczeniami głównymi są składki ubezpieczeniowe po stronie ubezpieczonego i wypłata sumy ubezpieczenia przez Ubezpieczyciela; kwota opłaty likwidacyjnej była jedynie potrącana przez Ubezpieczyciela z kwoty stanowiącej jego świadczenie główne, Ubezpieczyciel nie może ze składek ubezpieczonego pokrywać kosztów poniesionych przez siebie z tytułu prowizji dla agenta - nie są to bowiem koszty związane z konkretną umową ubezpieczenia, ale koszty własne Ubezpieczyciela, koszty ogólne prowadzenia przezeń działalności: ubezpieczony nie ma bowiem na nią wpływu i nie jest stroną umowy zawartej przez Ubezpieczyciela z agentem, zgodnie z art. 761 3 i 761 4 k.c, jeżeli umowa zawarta pomiędzy Ubezpieczycielem a ubezpieczonym agentem ma być wykonywana częściami, agent nabywa prawo do prowizji w miarę wykonywania tej umowy; natomiast w razie rozwiązania umowy z przyczyn nie leżących po stronie Ubezpieczyciela (np., jak w niniejszej sprawie, wypowiedzenia umowy przez ubezpieczonego) - agent nie może żądać prowizji, a prowizja już wypłacona podlega zwrotowi; wprawdzie są to przepisy semiimperatywne, ale nawet jeżeli umowa pomiędzy Ubezpieczycielem a agentem zawiera postanowienia korzystniejsze dla agenta, to ubezpieczony nie może ponosić skutków takiej niefrasobliwej postawy Ubezpieczyciela; szczególnie uwidacznia się to w niniejszej sprawie, gdzie pozwani są podmiotami powiązanymi kapitałowo i prowizja przerzucana na ubezpieczonego służyłaby jedynie wyprowadzaniu znaczącej części składki z Funduszu Ubezpieczeniowego do majątku spółki znajdującej się wraz z Ubezpieczycielem w jednej grupie kapitału, opłaty likwidacyjne są tak wysokie (80 %), że pochłaniają lwią część składki zwracanej ubezpieczonemu, co należy uznać za niedopuszczalne z punktu widzenia zasad współżycia społecznego (art. 58 k.c).W związku z tak wysoką opłatą likwidacyjną rezygnacja przez ubezpieczonego z dalszego wnoszenia składek ubezpieczeniowych (w rozpatrywanym okresie czasu) skutkowało utratą niemal wszystkich środków, jakie zostały uzyskane poprzez wykup jednostek uczestnictwa. W istocie więc Ubezpieczyciel przewidział tu dla ubezpieczonego swoistą sankcję za rezygnację z dalszego kontynuowania umowy - bez powiązania jej z realnie poniesionymi wydatkami, przy czym zastrzeżenie to ma charakter uniwersalny tzn. jest całkowicie niezależne od wartości posiadanych przez ubezpieczonego jednostek uczestnictwa.Tak sformułowane postanowienie narusza dobre obyczaje gdyż sankcjonuje przejęcie przez ubezpieczyciela ogromnej części wykupionych środków w całkowitym oderwaniu od skali poniesionych przez ten podmiot wydatków. Nie wystarcza tu ogólnikowe powołanie się na rzekomo powszechnie znany fakt, że koszt wykupu alokowanych środków jest w pierwszych latach trwania umowy ubezpieczenia wyższy niż w następnych z uwagi na wyższe opłaty manipulacyjne. Nie stanowi też dostatecznego usprawiedliwienia dla stosowania tak rygorystycznego automatyzmu okoliczność, że umowy ubezpieczenia na życie mają ze swej natury długoterminowy charakter. Kwestionowany zapis rażąco narusza interes konsumenta gdyż prowadzi do uzyskiwania przez ubezpieczyciela pewnych korzyści kosztem ubezpieczonego - zwłaszcza wówczas, gdy ten ostatni wpłaci na swój rachunek pierwszą składkę o znacznej wartości - prowizja bowiem, której pochodną jest opłata likwidacyjna, jest wyliczana jako 60 lub 75 % tej składki. Słusznie zatem powód wskazywał, że przedmiotowa klauzula wypełnia dyspozycję przepisu art. 385 1 § 1 k.c. Te wszystkie przyczyny powodują, że zapisy w obu umowach o opłacie likwidacyjnej są nieważne i nie wiążą powoda, a zatem pozwany Ubezpieczyciel nie powinien był ich potrącić z kwoty wypłacanej powodowi. Niezasadnie też pozwany podnosi, że nie jest w tym zakresie wzbogacony, gdyż z tej opłaty pokrył prowizję agenta. Jak bowiem wskazano wyżej, nawet jeśli pozwany rzeczywiście z tej opłaty likwidacyjnej pokrył prowizję agenta (...) SA w W. - to czyniąc to powinien był liczyć się z obowiązkiem zwrotu powodowi tej kwoty (art. 409 in fine k.c). Wiedział bowiem o wpisaniu podobnego postanowienia o opłatach likwidacyjnych do rejestru klauzul niedozwolonych (rejestr jest jawny, a pozwany to profesjonalista).Ponieważ pozwany Ubezpieczyciel jest profesjonalistą, to oczywiście powinien był wiedzieć, konstruując owe produkty (P. i P. (1)), że zawiera w nich niedozwoloną klauzulę o opłacie likwidacyjnej - a to, że to uczynił, i następnie pobierał te opłaty likwidacyjne - wskazuje na to, że świadomie dążył do bezprawnego pozbawienia ubezpieczonych należnych im środków. Pozwala to na przypisanie pozwanemu winy i uzasadnia żądanie odszkodowania, poza uzasadnionym roszczeniem z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia, które to roszczenie powód zgłosił jako pierwsze. Powyższe okoliczności Sąd dostrzegł i podzielił stanowisko powoda w tym zakresie -jednak nie to uczynił podstawą rozstrzygnięcia w wyroku. Sąd uwzględnił powództwo dlatego, że uznał obie przedmiotowe umowy za nieważne od początku w całości (a nie tylko w zakresie zapisu o opłatach likwidacyjnych) - a to dlatego, że umowy te kształtowały zobowiązanie Ubezpieczyciela sprzecznie z naturą stosunku zobowiązaniowego w ogóle. Wobec zaś nieważności tych umów - strony obowiązane były zwrócić sobie nawzajem świadczenia, które otrzymały. To zaś oznacza, że pozwany Ubezpieczyciel powinien zwrócić powodowi całość kwot, które powód na jego rzecz wpłacił w związku z tymi umowami (art. 410 § 2 k.c). Do każdego z ubezpieczeń grupowych: P. i P. (1) Ubezpieczyciel utworzył wydzielony rachunkowo Fundusz (UFK - Ubezpieczeniowy Fundusz Kapitałowy). Tworzyły go składki (składki pierwsze i potem bieżące składki miesięczne) wpłacane przez ubezpieczonych, którzy przystąpili do tych ubezpieczeń grupowych - także przez A. K. - po pomniejszeniu tych składek o opłaty administracyjne. Oznacza to, że inwestowaniu nie podlegała część składek: przeznaczona przez Ubezpieczyciela na pokrycie kosztu prowizji wypłaconej pośrednikowi ((...)), pobrana przez Ubezpieczyciela jako stopniowy zwrot „udostępnionego" kapitału (4/5 składki zainwestowanej) i pobrana przez Ubezpieczyciela jako procentowe wynagrodzenie za „udostępnienie" tego kapitału.Przy wpłacie pierwszej składki Ubezpieczyciel kupował bowiem na rachunek ubezpieczonego jednostki Funduszu za całą składkę zainwestowaną - co nazywano dźwignią finansową i reklamowano jako zaletę produktu, polegającą na tym, że od początku pracuje dla klienta cała składka, choć wpłaci najpierw tylko jej 1/5, a resztę będzie wpłacał ratami przez 15 lat w postaci składek bieżących.W rzeczywistości oznaczało to, że w Funduszu była 1/5 środków wpłaconych od razu przez ubezpieczonych oraz 4/5 funduszy Ubezpieczyciela. Środki te były zainwestowane w rynek kapitałowy (z zapisaniem ich na rachunkach ubezpieczonych) - przy czym całe ryzyko inwestycyjne ponosili ubezpieczeni. Ubezpieczyciel miał pewny zysk z „użyczenia" ubezpieczonym swoich funduszy - z każdej składki bieżącej potrącał bowiem w ramach opłaty administracyjnej procent należny mu za to udostępnienie kapitału, oraz część udostępnionego kapitału. Mechanizm dźwigni finansowej powodował zatem, że do Funduszu Kapitałowego celem zainwestowania w rynek kapitałowy Ubezpieczyciel wkładał 4/5 swoich środków i 1/5 środków ubezpieczonych, a następnie w ciągu całego okresu trwania umowy (15 lat) odzyskiwał ratami włożony tam kapitał (w miarę, jak zastępował go kapitał dokładany stopniowo przez ubezpieczonych płacących co miesiąc składki bieżące) wraz z płaconym na bieżąco oprocentowaniem wynoszącym (razem z potrącanym także na bieżąco w ratach kosztem prowizji pośrednika równej 60 lub 75 % pierwszej składki) ok. 16 % rocznie. Był to pewny zarobek - niezależny od wahań i notowań rynku kapitałowego - z inwestycji Ubezpieczyciela odpowiadającej w swojej funkcji ekonomicznej funkcji i charakterowi pożyczki. W tym samym czasie środki ubezpieczonych zainwestowane na rynku kapitałowym poprzez owe Fundusze mogły przynosić im zysk albo stratę - ale w każdym razie Ubezpieczyciel nie gwarantował zysku (§ 3 Regulaminów UFK). Jedyną gwarancją braku nominalnej straty (nie uwzględniającej inflacji) była gwarancja wypłaty kapitału po 15 latach trwania umowy - co znaczy, że po 15-tu latach ubezpieczony nie mógł otrzymać nominalnie mniej, niż wpłacił z tytułu wszystkich składek - minus podatek. Żeby te zainwestowane przez ubezpieczonego pieniądze w ciągu tych 15-tu lat cokolwiek dla ubezpieczonego zarobiły, inwestycja musiałaby przynieść zysk wyliczony indeksem Banku (...) (przy P.:(...); przy P. (1): (...) ( (...)) (...) ( (...): (...)). Tymczasem, jak ustalono, wartość tych indeksów była publikowana tylko na płatnym anglojęzycznym internetowym serwisie finasowym B., zaś metoda wyliczania tego indeksu - była i pozostała dla ubezpieczonych tajna. W dodatku, jak ustalono, nie jest to indeks typu WIG20 czy Dow Jones - to znaczy jego sposób wyliczenia nie jest wprost zależny od kursu akcji czy obligacji określonych firm, będących przedmiotem obrotu na rynku regulowanym. Jak ustalono, sposób wyliczenia tego indeksu nie był znany nawet przedstawicielowi (...) zatrudnionemu tam Doradcy M. Z.; to dlatego świadek ten w czasie zeznań nie był w stanie uwierzyć, że wartość rachunku powoda mogła zmaleć pomimo wzrostów na rynku, a nawet pomimo wzrostu indeksu (...). Jedynie zatem pośrednio, wnioskując ze skutku o przyczynie, Sąd uznał, że indeks ów musiał być oparty o instrumenty pochodne z opcją na spadki rynku. Nie ma bowiem innego logicznego wytłumaczenia (poza zwykłym penalizowanym oszustwem) dla zjawiska, gdy przy powszechnie notowanych stałych wzrostach rynku akcji i obligacji - wartość aktywów netto Funduszy malała, malała wartość jednostek tych Funduszy, i w konsekwencji pomimo kolejnych wpłat - malała wartość rachunku powoda. Im więcej pieniędzy powód wpłacał, tym bardziej malała wartość jego środków na rachunku. [Gwoli wyjaśnienia: instrumenty pochodne to takie instrumenty finansowe - niekoniecznie papiery wartościowe - które, najprościej rzecz ujmując, są w sensie ekonomicznym rodzajem zakładów, gdzie stawia się albo na zwyżkę, albo na spadek na rynku finansowym. Nie inwestując w ogóle w akcje ani obligacje - zarabia się na tym, czy trafnie przewidziało się spadek albo wzrost ich wartości.] Dlatego powód został przy zawarciu umowy wprowadzony w błąd: poinformowano go o ryzyku straty w razie spadków na rynku finansowym - tymczasem stratę przynosiły mu wzrosty. Jak ustalono, ze zgromadzonych środków (składki początkowej i składek bieżących) po odjęciu „opłat administracyjnych" były nabywane certyfikaty lub obligacje - także oparte na wskazanych indeksach (...). Przy tym ubezpieczony tracił na niedozwolonym spreadzie, tzn. na różnicy ceny nabycia i sprzedaży tych certyfikatów i obligacji przez ich emitentów. Ponieważ, jak ustalono, ani certyfikaty ani obligacje te nie były notowane na rynku regulowanym, czyli nie podlegały normalnemu rynkowemu obrotowi - to ich ceny były ustalane arbitralnie przez emitentów i Ubezpieczyciela. Powód jako ubezpieczony nie miał na to nie tylko żadnego wpływu, ale nawet nie miał o tym wiedzy. Wartość aktywów netto Funduszy była arbitralnie - w nieznany sposób - ustalana przez Ubezpieczyciela prowadzącego te Fundusze. Wbrew zapisom w Regulaminach Funduszy, wartości te nie były wyliczane wedle wartości rynkowej, ponieważ jednostki uczestnictwa nie były oferowane na rynku i nie były przedmiotem obrotu. Powód jako ubezpieczony nie miał żadnego wpływu ani nawet żadnej wiedzy o tym, w jaki sposób Ubezpieczyciel tego dokonywał. Wartość jednostek uczestnictwa w Funduszach nabywanych przy założeniu rachunku (składka pierwsza) była narzucona arbitralnie przez Ubezpieczyciela. Powód jako ubezpieczony znał tę wartość - była ona wskazana w regulaminach Funduszy - ale nie wiedział, z czego ona wynika. Tym bardziej nie wiedział i nie miał żadnego wpływu na to, w jaki sposób wyliczano wartość tych samych jednostek począwszy od kolejnych składek bieżących. Pomiędzy wpłatą pierwszej składki i wpłatą składki bieżącej po upływie zaledwie miesiąca ubezpieczony tracił niemal połowę wartości rachunku. Polegało to na arbitralnym przeliczeniu wartości jednostek: najpierw przy założeniu sztywnej, odgórnie narzuconej ceny za jedną jednostkę przeliczano wpłaconą składkę pierwszą na liczbę jednostek, a po miesiącu przeliczano liczbę tych jednostek na złote (jako wartość rachunku) przyjąwszy arbitralnie inną, znacząco niższą cenę tych jednostek. Jak ustalono, w przypadku umowy P. wartością jednostki z początkowej 400,- zł po miesiącu spadła do 173,96 zł; w przypadku umowy P. (1) były to odpowiednio kwoty 600,- zł i 270,12 zł. Strata ubezpieczonego była horrendalnie duża, i nie wynikała z wahań rynku, ale z arbitralnych decyzji jego kontrahenta o sposobie rozliczenia. W kolejnych miesiącach wartość ta stopniowo malała - jak ustalono, wartość jednostki z Funduszu P. spadła w ten sposób w ustalonym okresie do 86,09 zł, a P. (1) do 101,03 zł. Tym samym wartość rachunku P. I zmalała w tym czasie z 717.600,- zł do 315.170,49 zł, a P. (1)zmalała ze 158.700,- zł do 31.467,28 zł. Nie wynikało to w żadnym razie z sytuacji na rynku, który notował duże wzrosty, ani nawet z wartości indeksów (...), bo i te odnotowały - wprawdzie niewielki - wzrost. Było to wynikiem wyłącznie arbitralnych decyzji Ubezpieczyciela co do sposobu księgowania tych pozycji rachunkowych. Podsumowując: każda z umów precyzyjnie i jasno określała świadczenie, do spełnienia którego zobowiązał się ubezpieczony. Natomiast świadczenie Ubezpieczyciela zostało w tych umowach określone w taki sposób, że nie tylko nieznany był sposób jego wyliczenia, ale w dodatku w dużej mierze wysokość tego świadczenia zależała od arbitralnych decyzji Ubezpieczyciela, na które Ubezpieczony nie miał wpływu ani nawet nie miał o nich wiedzy. I tak Ubezpieczyciel część składki przeznaczał - pod pozorem opłaty administracyjnej - na pokrycie swoich wydatków z tytułu prowizji dla agenta - choć nie powinien był tego robić, gdyż, jak wyjaśniono wyżej, nie był to koszt związany z tymi umowami, tylko był to ogólny koszt działalności Ubezpieczyciela; a takich kosztów nie wolno Ubezpieczycielowi pokrywać ze składek, które powinny być w całości przekazywane do inwestowania, po potrąceniu jedynie kosztów związanych z tą konkretną umową; z tego powodu z inwestowania było wyjęte łącznie aż 60 lub 75 % pierwszej składki, Ubezpieczyciel część składki przeznaczał - w ramach opłaty administracyjnej - na swój zysk ze swojego kapitału zainwestowanego w Fundusz a zapisanego na rachunek ubezpieczonego - wedle stopy 16 % rocznie - przy czym ubezpieczony nie wiedział, jaką część opłaty administracyjnej stanowi ten zysk, ta część składki, która była inwestowana w Fundusz, była przeliczana arbitralnie przez Ubezpieczyciela (tzn. zależnie jedynie od jego woli) na jednostki uczestnictwa i księgowana na rachunku ubezpieczonego - w sposób niezależny od ubezpieczonego i nieznany mu, tak ustalona wartość księgowa rachunku była podstawą do ustalenia wysokości świadczenia Ubezpieczyciela w razie zaistnienia zdarzenia ubezpieczeniowego albo wcześniejszego zakończenia umowy ubezpieczenia przez ubezpieczonego; wielkość ewentualnego zysku ubezpieczonego, którego wypłatę gwarantował Ubezpieczyciel po zakończeniu okresu odpowiedzialności (15 lat), zależała od indeksu (...), którego wartość ani metoda wyliczenia nie były jawne dla ubezpieczonego, a przy tym nie zależał on wprost od ruchu cen na rynkach finansowych; od wartości tego indeksu nie zależała wprost także wartość aktywów Funduszu, a co za tym idzie - także wartość jednostek uczestnictwa i wartość rachunku ubezpieczonego - ponieważ nawet przy wzroście tego indeksu o ponad 1 % wartość rachunku i tak malała o około 50 %, przy wypowiedzeniu umowy przed upływem okresu ubezpieczenia wartość rachunku -która wyznaczała wielkość świadczenia Ubezpieczyciela - malała także na skutek spreadu stosowanego przez emitentów certyfikatów i obligacji, w które lokowane były aktywa Funduszy. Wszystko to prowadzi do wniosku, że świadczenie Ubezpieczyciela, do którego był zobowiązany wobec powoda, nie było określone w umowie w sposób stanowczy i konkretny, ale w taki sposób, który umożliwiał kształtowanie wielkości tego świadczenia przez samego Ubezpieczyciela poprzez jego arbitralne decyzje, na które druga strona umowy -ubezpieczony - nie miał żadnego wpływu. Jest to sprzeczne z naturą stosunku zobowiązaniowego jako takiego. Niedopuszczalne jest, by dłużnik mógł zwolnić się z zobowiązania poprzez spełnienie świadczenia, którego kształt i wysokość sam arbitralnie określi. Zgodnie z przepisem art. 353 1 k.c. strony stosunku zobowiązaniowego mogą swobodnie kształtować jego treść - ale tę swobodę umów delimituje właściwość (natura) stosunku obligacyjnego. Pojęcie to nie jest jednoznacznie wyjaśniane w piśmiennictwie, a w orzecznictwie pojawia się najczęściej w ocenie dokonywanej na podstawie innego kryterium ograniczającego kompetencję stron umowy do swobodnego kształtowania jej treści. Należy podzielić stanowisko, że korzystając ze swobody umów, podmioty nie mogą ukształtować stosunku prawnego w ten sposób, iż nie odpowiadałby on podstawowym cechom charakterystycznym dla obowiązującego w polskim systemie prawnym modelu stosunku obligacyjnego lub też modelu określonego rodzaju zobowiązania. Natomiast wobec możliwości zawierania umów nienazwanych, określone przez ustawodawcę cechy charakterystyczne dla poszczególnych typów stosunków obligacyjnych (sprzedaży, zlecenia itp.) mogą być pomocne przy badaniu zgodności z zasadami współżycia społecznego, jako kryteria oceny dochowania reguł słuszności kontraktowej (por. Z. Radwański, A. Olejniczak, Zobowiązania, 2012, nb 356-358; por. także: P. Machnikowski (w:) E. Gniewek, P. Machnikowski, Komentarz, 2013, art. 3531, nb 27-29; R. Trzaskowski, Granice swobody..., s. 300 i n.; M. Safjan (w:) K. Pietrzykowski, Komentarz, t. I, 2011, art. 3531, nb 17-23; por. także wyrok SN z dnia 12 kwietnia 2006 r., III CSK 25/06, LEX nr 195387 oraz wyrok SN z dnia 9 listopada 2006 r., IV CSK 208/06, Pr. Bank. 2007, nr 7-8, s. 4). Ustalenie właściwości zobowiązań, a więc natury każdego stosunku obligacyjnego lub stosunku określonego rodzaju, następuje na podstawie analizy obowiązującego prawa, a tym samym może wywoływać wątpliwości co do zasadności wyróżnienia w kodeksie kolejnego (obok sprzeczności z ustawą) ograniczenia swobody umów. Życzliwy dla ustawodawcy pogląd wskazuje, że kryterium natury zobowiązania, intuicyjnie kojarzone, ułatwić może uzasadnienie oceny przekroczenia granic swobody umów (por. P. Machnikowski (w:) E. Gniewek, P. Machnikowski, Komentarz, 2013, art. 3531, nb 30). „Granice swobody kontraktowej wyznaczone są przepisem art. 353 1 k.c. wskazującym, że treść lub cel umowy nie mogą się sprzeciwiać właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego. Właściwość (naturę) stosunku wyznaczają kwestie podmiotowe, treść i cel zobowiązania (por. glosa M. Grzybowskiego do wyroku Sądu Najwyższego z dnia 5 listopada 1996 r. II CKN 4/96 Glosa 1997/6 str. 28)." (wyrok SA w Warszawie z 19 marca 2008 r., I ACa 1386/2007). „Wynikające z art. 353 1kc ograniczenie, polegające na konieczności respektowania natury danego stosunku prawnego, jest przez doktrynę interpretowane w dwojaki sposób. Interpretacja szersza prowadzi do uznawania za sprzeczne z naturą zobowiązania takiego zniekształcenia umowy typowej, znanej prawu zobowiązań, które wykracza poza ramy stosunku umownego, akceptowanego w sferze danego ustawodawstwa, gdy jednocześnie nie istnieje podstawa do rozumienia stosunku jako umowy o charakterze mieszanym, którą strony pragną zawrzeć. Interpretacja węższa oznacza sprzeczność przewidywanych warunków umowy z jakąkolwiek rozsądną wykładnią stosunku prawnego mieszczącego się w sferze dostępnych naszemu ustawodawstwu instytucji." (tak Uchwała Pełnego Składu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego z dnia 28 kwietnia 1995 r. III CZP 166/94). Ograniczenie wynikające z natury, właściwości stosunku prawnego to pozostawanie postanowień umownych w sprzeczności z jakąkolwiek rozsądną interpretacją stosunku prawnego dającego się zmieścić w sferze dostępnych instytucji czy nie prowadzi do podważenia sensu nawiązywanej więzi obligacyjnej. Umowy zawarte przez strony to, jak wskazano, umowy o charakterze mieszanym z niewielkim elementem umów ubezpieczenia i silnym elementem inwestycyjnym. Dokonując oceny zgodności treści i celu tych umów z naturą stosunku prawnego trzeba oczywiście mieć na uwadze stopień ich utrwalenia się w praktyce obrotu, (por. wyrok SA w Warszawie z dnia 26 stycznia 2006 r., VI ACa 841/2005). Zdaniem Sadu orzekającego w niniejszej sprawie, pomimo powszechności tego typu umów (jak się powszechnie przyjmuje, w obrocie pozostaje około 3-ch min polisolokat z funduszem kapitałowym) - jedynie ich pewna część to polisolokaty strukturyzowane takie jak P. czy P. (1); a jedynie pewną ich część stanowią ubezpieczenia P. i P. (1). Oczywiście, są to polisy w ramach ubezpieczeń grupowych, ale nawet relatywnie duża ich ilość nie może, zdaniem Sądu, spowodować tego, żeby można je było uznać za umowy ważne, mieszczące się w granicach swobody umów. Stopień arbitralności Ubezpieczyciela i nakierowanie jego działań na uzyskanie zysku z całkowitym pominięciem interesu ubezpieczonych - są tak znaczące, że produkty te trzeba uznać wręcz za oszukańcze. W przypadku "zwykłych" polis inwestycyjnych, pieniądze ubezpieczonych są inwestowane w fundusze inwestycyjne akcji czy obligacji notowanych na rynku regulowanym - czyli dostępnych w obrocie giełdowym, posiadających rzeczywiście wartość rynkową, przedstawiających określoną rzeczywistą i mierzalną wartość kapitałową. Tymczasem polisy strukturyzowane - takie jak P. i P. (1) - są inwestycją w fundusze, potocznie mówiąc, wirtualne. Nie są to fundusze akcji ani obligacji, tylko specjalne wehikuły inwestycyjne, utworzone w konkretnym celu - by lokować w nich pieniądze z polis strukturyzowanych. W funduszach tych nie ma żadnych akcji czy obligacji notowanych na rynku regulowanym, nie ma niczego, co miałoby faktycznie jakąś wartość rynkową - są za to certyfikaty czy obligacje, z których zysk jest uzależniony od wartości indeksów bankowych, których wartość z kolei jest uzależniona - nie wiadomo od czego. Metoda ich liczenia jest bowiem utajniona nie tylko co do tego, w co są inwestowane (co można uznać za normalne w warunkach konkurencji na rynku), ale nawet - czy są inwestowane w papiery wartościowe czy w instrumenty pochodne, a jeśli w instrumenty pochodne - to czy obliczone na wzrost czy na spadek. Wiadomo tylko, że fundusz ma na koniec trwania okresu ubezpieczenia ochronę kapitału w kwocie nominalnej minus podatek - co oczywiście zdecydowanie nie odpowiada celowi inwestycyjnemu ubezpieczonego. Za to pewny jest zarobek Ubezpieczyciela, który z bieżących składek zarabia 16 % w stosunku rocznym od zainwestowanego kapitału. O ile w zwykłych polisach inwestycyjnych klienci są zagrożeni utratą pieniędzy dopiero wtedy, jeśli wycofają się z inwestycji (gdy z ich wypłaty potrącone będą opłaty likwidacyjne), o tyle w polisach strukturyzowanych największe straty wynikają już z samej przeceny wartości tego "specjalnego" funduszu inwestycyjnego. Przecena ta następuje zaś na podstawie mechanizmu nieujawnionego w umowie, mechanizmu zależnego wyłącznie od Ubezpieczyciela. Wielkość świadczenia Ubezpieczyciela w obu umowach jest niepewna nie dlatego, że wynikać może z oczywistych wahań rynku kapitałowego; nie jest pochodną normalnego ryzyka inwestycyjnego - ale została ukształtowana w sposób całkowicie niewiadomy, a zależny jedynie od samego Ubezpieczyciela. Z przedstawionych wyżej względów Sąd uznał, że w sytuacji, gdy warunki umowy tak dalece nie pozwalają na określenie wielkości świadczenia jednej z zobowiązanych stron, prowadzi to do tak dalekiego zniekształcenia stosunku obligacyjnego, że koliduje to z jego naturą. Warunki tych umów są sprzeczne z jakąkolwiek rozsądną interpretacją jakiegokolwiek stosunku zobowiązaniowego w kształcie nadanym mu przez nasze ustawodawstwo. Z tego powodu Sąd uznał te umowy za nieważne, na podstawie art. 353 1 k.c. w zw. z art. 58 k.c. Wobec tego, że powód świadczył na rzecz pozwanego ubezpieczyciela na podstawie umów, które okazały się ab initio nieważne (condictio sine causa), w sprawie znajduje zastosowanie przepis art. 405 k.c. w zw. z art. 410 § 1 k.c, zgodnie z którym w takim przypadku pozwany powinien zwrócić powodowi to, co od niego otrzymał - jest bowiem w tym zakresie bezpodstawnie wzbogacony. Condictio sine causa powstaje w sytuacji, w której spełnieniu świadczenia towarzyszyło dokonywanie czynności prawnej zobowiązującej, jednak zobowiązanie nigdy nie zaistniało, ponieważ, zgodnie z art. 410 § 2 k.c: ta „czynność prawna zobowiązująca do świadczenia była nieważna i nie stała się ważna po spełnieniu świadczenia". Przyczyną nieważności wskazanej czynności prawnej jest jej wadliwość albo niezachowanie formy, sprzeczność z prawem lub zasadami współżycia społecznego, powodujące zastosowanie art. 58 k.c, zastrzeżenie świadczenia niemożliwego; wynikać może także z przepisów szczególnych. Podstawę prawną roszczenia o zwrot świadczenia stanowią wtedy wskazane wyżej przepisy art. 405 w zw. z art. 410 § 2 k.c. i w tym stosunku obligacyjnym ma swoje źródło kondykcja sine causa, a nie w nieważnym stosunku umownym. Ogólne przesłanki bezpodstawnego wzbogacenia należy rozumieć specyficznie w przypadku nienależnego świadczenia. Sam fakt spełnienia nienależnego świadczenia uzasadnia roszczenie kondykcyjne. W takim też przypadku nie zachodzi potrzeba badania, czy i w jakim zakresie spełnione świadczenie wzbogaciło osobę, na rzecz której świadczenie zostało spełnione (accipiensa), jak również czy majątek spełniającego świadczenie (solvensa) uległ zmniejszeniu. Uzyskanie nienależnego świadczenia wypełnia bowiem przesłankę powstania wzbogacenia, a spełnienie tego świadczenia przesłankę zubożenia" (tak SN w wyroku z 24 listopada 2011 r., I CSK 66/11). Powtórzyć jednak trzeba to, co zostało już wskazane powyżej przy okazji omówienia abuzywnego charakteru postanowień o opłatach likwidacyjnych. Pozwany ubezpieczyciel jako profesjonalista na rynku ubezpieczeń musiał zdawać sobie sprawę z tego, że takie a nie inne skonstruowanie ubezpieczeń P. i P. (1)w sposób niedopuszczalny kształtuje jego świadczenie, zastrzega korzyści jedynie dla Ubezpieczyciela, ukrywa pod skomplikowanie brzmiącymi tautologiami metodę wyceny aktywów Funduszy, jednostek uczestnictwa i wartości rachunku ubezpieczonych, pod pozorem umów ubezpieczenia z elementem inwestycyjnym ubezpieczonego - przemyca w gruncie rzeczy sposób na bezpieczne inwestowanie własnych środków Ubezpieczyciela, gdzie pewne zyski z tych inwestycji pochodzą nie z inwestowania ich w rynek kapitałowy, ale z ukrytego pobierania tych zysków ze składek ubezpieczonych: przy pomocy opłat administracyjnych, przerachowania wartości rachunku w stosunku do wartości początkowej, spreadu na zakupie i zbyciu certyfikatów i obligacji, manipulowania algorytmem opartym na indeksie (...) i wreszcie opłat likwidacyjnych. Zdaniem Sądu opracowanie takiego produktu musiało być świadome i nacelowane na osiągnięcie zysków kosztem wpłat ubezpieczonych. Dlatego też Ubezpieczyciel powinien był zdawać sobie sprawę z nieważności tych umów i ich oszukańczego charakteru. To zaś oznacza, że od początku musiał liczyć się z obowiązkiem zwrotu wszystkich pieniędzy wpłaconych przez ubezpieczonych - w rozumieniu art. 409 in fine. Mając to wszystko na uwadze, Sąd uwzględnił powództwo w całości, na podstawie wskazanych wyżej przepisów. Na zasądzoną kwotę składają się: 571.896,- zł wpłacone łącznie przez powoda na P. plus 67.436,- zł wpłacone łącznie przez powoda na P. I. minus 62.703,42 zł wypłacone powodowi przez Ubezpieczyciela z P. i minus 4.654,48 zł wypłacone powodowi przez Ubezpieczyciela z P. (1) - razem daje to zasądzoną kwotę należności głównej 571.964,10 zł”. Podobnie wypowiedział się Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia w Łodzi w wyroku z dnia 7 grudnia 2015 roku (II C 608/15 – dostępny w Internecie), gdzie wskazano, że „przechodząc do merytorycznej oceny zasadności roszczenia powoda należy wskazać, że nie jest w pełni precyzyjnie zawarte w pozwie twierdzenie, jakoby strony procesu zawarły umowę (k. 7). Ś. rzecz biorąc, powód jako ubezpieczony złożył jednostronne oświadczenie woli o przystąpieniu w charakterze ubezpieczonego do grupowego ubezpieczenia na życie i dożycie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym wynikającego z umowy ubezpieczenia zawartej miedzy (...) Bank S.A. a pozwanym towarzystwem ubezpieczeniowym. Polskie prawo dopuszcza zawieranie umów ubezpieczenia na cudzy rachunek (art. 808 § 1 k.c.), tj. sytuację polegającą na tym, że umowa ubezpieczenia zawierana jest w interesie osoby innej niż ubezpieczający, a zatem w celu objęcia ochroną ubezpieczeniową dóbr osobistych lub majątku innej osoby niż ubezpieczający – przy czym ubezpieczony nie musi być imiennie wskazany w samej umowie ubezpieczenia. Stosownie do treści art. 808 § 2 k.c. roszczenie o zapłatę składki ubezpieczeniowej przysługuje ubezpieczycielowi wyłącznie w stosunku do ubezpieczającego. Dokonując oceny ważności wyżej opisanej umowy ubezpieczenia oraz złożonego przez powoda oświadczenia (deklaracji) o przystąpieniu do ubezpieczenia należy mieć na względzie, jako ogólną wskazówkę interpretacyjną, treść art. 76 Konstytucji, zgodnie z którą zadanie władz publicznych Rzeczypospolitej Polskiej (a zatem w szczególności sądów powszechnych) jest ochrona konsumentów przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi. Art. 76 Konstytucji jest wytyczną kierunkową dotyczącą obowiązku władz publicznych ochron konsumentów jako słabszych uczestników obrotu prawnego przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi silniejszych podmiotów (por. wyrok TK z dnia 29 maja 2001 roku, K 5/01, OTK nr 4 z 2001 roku, poz. 87). Przez nieuczciwe praktyki rynkowej należy rozumieć niedozwolone przez prawo i sprzeczne z dobrymi obyczajami środki i działania używane przez przedsiębiorców, które zagrażają lub naruszają interesy konsumentów (B. Banaszak, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, Warszawa 2009, s. 386). Ustawodawca ma prawo definiowania i dookreślania pojęcia nieuczciwych praktyk rynkowych, jednakże w sytuacjach spornych ocena, czy w konkretnym przypadku doszło do nieuczciwych praktyk rynkowych, jest dokonywana przez sąd (wyrok TK z dnia 12 stycznia 2000 roku, P 11/98, OTK nr 1 z 2000 roku, poz. 3). Powód przez złożenie deklaracji o przystąpieniu do wyżej opisanego ubezpieczenia, wynikającego z umowy zawartej przez (...) Bank S.A. i pozwany zakład ubezpieczeń, stał się ubezpieczonym w rozumieniu przepisów K.c. oraz wyżej przywołanych postanowień o.w.u. Formalnie rzecz biorąc, powód nie był zobowiązany do uiszczania składek określonych w deklaracji o przystąpieniu do ubezpieczenia, jednakże brak terminowego uiszczania przez niego tychże składek rodził skutki określone w § 11 ust. 10 o.w.u. w zw. z § 10 ust. 1 pkt. 3 i § 10 ust. 3 o.w.u, tj. wygaśniecie ochrony ubezpieczeniowej i wypłatę tzw. wartości wykupu określonej w §18 o.w.u. , której wartość bynajmniej nie odpowiada sumie wpłaconych uprzednio przez ubezpieczonego składek (w szczególności – stosownie do tabeli, której kopia znajduje się na k. 56 akt sprawy – w razie wygaśnięcia ubezpieczenia w tzw. pierwszym roku polisowym powód miał otrzymać jedynie 8% wartości rachunków udziałów, w przypadku wygaśnięcia ubezpieczenia w drugim roku polisowym 15% tej wartości, etc.). Niesporne w niniejszej sprawie jest to, że w ramach rzeczywistego funkcjonowania wyżej opisanego produktu ubezpieczeniowego to ubezpieczeni pokrywali w całości składki przewidziane w umowie i ustalone w deklaracji o przystąpieniu do ubezpieczenia (por. pismo strony pozwanej k. 87 odwrót, punkt 11). Składek tych nie wpłacał za ubezpieczonych wyżej wskazany bank, który natomiast otrzymywał od pozwanego zakładu ubezpieczeń znacznej wysokości wynagrodzenie za świadczenie usługi polegającej na „dystrybucji” wyżej opisanego produktu ubezpieczeniowego. Powód po uiszczeniu pierwszej składki w wysokości 6750 zł oraz 17 składek bieżących (miesięcznych) w wysokości po 204 zł wystąpił o wypłacenie mu tzw. wartości wykupu, tj. w istocie zrezygnował z dalszego ubezpieczenia, jednakże wypłacono mu jedynie sumę 412,87 zł, co stanowi ok. 4% sumy wpłaconych przez powoda składek (412,87 : (...)). Wskazać należy, że w przypadku umów ubezpieczenia zawieranych na cudzy rachunek odrębnie można analizować ważność samej umowy oraz ważność i prawną skuteczność jednostronnego oświadczenia ubezpieczonego o wyrażeniu zgody na objęcie go danym ubezpieczeniem (tj. o przystąpieniu do ubezpieczenia). Zaznaczyć należy, że nieważność tego ostatniego oświadczenia skutkuje tym, że wszelkie świadczenia spełnione przez ubezpieczonego w celu uzyskania ochrony ubezpieczeniowej (tj. w celu otrzymania określonych świadczeń od zakładu ubezpieczeń) stają się świadczeniami nienależnymi w rozumieniu art. 410 § 2 k.c. Stosownie do treści art. 829 § 2 k.c. w umowie ubezpieczenia na życie zawartej na cudzy rachunek, odpowiedzialność ubezpieczyciela rozpoczyna się nie wcześniej niż następnego dnia po tym, gdy ubezpieczony oświadczył stronie wskazanej w umowie, że chce skorzystać z zastrzeżenia na jego rzecz ochrony ubezpieczeniowej. Oświadczenie powinno obejmować także wysokość sumy ubezpieczenia. Brak skutecznego prawnie oświadczenia ubezpieczonego wyrażającego wolę skorzystania z zastrzeżonej na jego rzecz ochrony ubezpieczeniowej oznacza, że umowa ubezpieczenia pozostanie w stosunku do tej osoby prawnie bezskuteczna, co oznacza, że osoba ta nie uzyska na jej podstawie ochrony ubezpieczeniowej. Wymóg określony w art. 829 § 2 zd. 2 k.c. stanowi ustawową przesłankę ważności czynności prawnej polegającej na złożeniu przez ubezpieczonego oświadczenia o woli skorzystania z ochrony ubezpieczeniowej. Niespełnienie tego wymogu, z uwagi na treść art. 58 § 1 k.c., oznacza bezwzględną nieważność tego rodzaju czynności prawnej. Stwierdzić wobec tego należy, że podniesiony przez powoda zarzut mówiący o tym, że złożone przez niego oświadczenie o przystąpieniu do ubezpieczenia nie zawiera określenia wysokości sumy ubezpieczenia i wobec tego jest bezskuteczne, musi zostać uznany za zasadny. Wskazać należy, że powód miał zamiar przystąpić w charakterze ubezpieczonego do wyżej opisanej umowy grupowego ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, a zatem konieczne było w tym celu spełnienie wymogów określonych w art. 829 § 2 k.c. Tego rodzaju oświadczenie powód złożył w formie pisemnej (k. 12), jednakże niewątpliwie nie zawiera ono wskazania sumy ubezpieczenia, choćby w sposób pośredni, tj. za pomocą wzoru pozwalającego na ustalenie wysokości tej sumy. Brak jest jakichkolwiek podstaw do przyjęcia, że sumą ubezpieczenia jest wysokość tzw. składki zainwestowanej wskazana w jednym z punktów deklaracji o przystąpieniu do ubezpieczenia. Zaznaczyć należy, że także strona pozwana nie była w stanie wskazać, w którym fragmencie swojego pisemnego oświadczenia o przystąpieniu do ubezpieczenia powód miałby określić wysokość sumy ubezpieczenia. W istocie, strona pozwana przyznała, że deklaracja złożona przez powoda takiej informacji nie zawiera („należy wskazać, że w przypadku ubezpieczeń na życie z (...) może nie być możliwe wskazanie sumy ubezpieczenia w stałej kwocie X” – k. 31). Dodać należy, że określenia wysokości sumy ubezpieczenia nie zawiera także wystawiony przez pozwane towarzystwo ubezpieczeń dla powoda certyfikat potwierdzający udzielenie ubezpieczenia (k. 74). Jak już wyżej wskazano, brak w oświadczeniu ubezpieczonego o przystąpieniu do ubezpieczenia na życie elementu, o którym mowa w art. 829 § 2 zd. 2 k.c., skutkuje – z uwagi na treść art. 58 § 1 k.c. – nieważnością tego oświadczenia oraz tym, że nie wywołuje ono jakichkolwiek skutków prawnych. Skutek ten następuje z mocy samego prawa i jest niezależny od jakichkolwiek późniejszych zachowań podmiotów prawa. Brak jest jakichkolwiek podstaw prawnych aby uznać, że wymóg określony w art. 829 § 2 zd. 2 k.c. miałby nie mieć zastosowania do jednej z kategorii umów ubezpieczenia na życie, jaką są umowy ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Umowy te zatem albo powinny być przez zakłady ubezpieczeń formułowane w taki sposób, aby było możliwe określenie z góry i w sposób jednoznaczny wysokości sumy ubezpieczenia, albo też nie powinny być zawierane z podmiotem ubezpieczającym innym niż sam ubezpieczony (tj. nie powinny przybierać postaci umów zawieranych na cudzy rachunek). Podkreślić należy, że wyżej przywołany wymóg wskazania sumy ubezpieczenia w oświadczeniu ubezpieczonego ma służyć ochronie ubezpieczonego przed przystąpieniem do ubezpieczenia, które jest dla niego niekorzystne lub którego warunki nie są dla niego zrozumiałe. Niewątpliwym jest, że tego rodzaju ochronny cel omawianego przepisu niewątpliwie znajduje zastosowanie w szczególności do umów tak złożonych i mogących rodzić dla ubezpieczonego tak nieoczekiwane skutki jako umowa opisana wyżej. Stąd też nie ma żadnych przesłanek natury prawnej, aby twierdzić, iż wymóg ustawowy wyraźnie określony w art. 829 § 2 zd. 2 k.c. nie miał zastosowania akurat do umowy wyżej opisanej. Skoro zatem w oświadczeniu powoda o przystąpieniu do ubezpieczenia suma ubezpieczenia nie została wskazana w jakikolwiek sposób (tj. ani kwotowo ani jakimkolwiek wzorem matematycznym pozwalającym ubezpieczonemu z góry obliczyć wysokość tej sumy), to oświadczenie to jest nieważne i nie rodzi jakichkolwiek skutków prawnych. To z kolei oznacza, że spełnione następnie przez powoda na rzecz pozwanego zakładu ubezpieczeń świadczenia pieniężne, tj. uiszczone składki, stanowiły świadczenia nienależne (art. 410 § 2 k.c.). Po pierwsze, ich spełnienie nastąpiło w wykonaniu nieważnej czynności prawnej. Po drugie, zamierzony cel świadczenia (tj. uzyskanie ochrony ubezpieczeniowej przez powoda) nie został osiągnięty, gdyż z uwagi na treść art. 829 § 2 k.c. i wadliwość wyżej przywołanego oświadczenia powoda o przystąpieniu do ubezpieczenia nie mógł zostać osiągnięty – skoro powód nie przystąpił skutecznie do ubezpieczenia, to nie mógł uzyskać ochrony ubezpieczeniowej ze strony pozwanego zakładu ubezpieczeń. Wyżej przywołana argumentacja co do zasady czyni zbędnym rozważanie, czy sama umowa ubezpieczenia zawarta miedzy (...) Bank S.A. a pozwanym zakładem ubezpieczeń również była dotknięta nieważnością – nawet, jeżeli umowa ta była ważna, to nieważne i prawnie nieskuteczne było oświadczenie powoda o przystąpieniu do tego ubezpieczenia. Nie mniej jednak zauważyć należy, że także wyżej przywołana umowa ubezpieczenia dotknięta została nieważnością. W pierwszej kolejności należy wskazać, że wbrew stanowisku strony pozwanej powód, chociaż nie jest stroną wyżej opisanej umowy, może podnosić zarzut jej nieważności i w oparciu o ten zarzut domagać się zwrotu nienależnych świadczeń spełnionych w intencji realizacji stosunku prawnego wynikającego z tej umowy. Nie istnieje żaden przepis prawa, czy to materialnego czy procesowego, który odbierałby powodowi prawo podnoszenia zarzutu nieważności wyżej wskazanej umowy. Dodać należy, że twierdzenie o nieważności danej umowy można formułować nie tylko w ramach powództwa o ustalenie nieważności umowy (art. 189 k.p.c.), lecz również jako podstawę powództwa o zwrot nienależnego świadczenia spełnionego na podstawie tej umowy – wówczas nie jest konieczne wskazanie jako pozwanych wszystkich stron umowy, lecz wystarczające i w pełni prawidłowe jest określenie jako pozwanego tej strony umowy, która otrzymała określone, nienależne świadczenia. Dopuszczalność zawierania umów ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym wynika z treści art. 13 ust 4 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o działalności ubezpieczeniowej (tekst jedn. Dz.U. poz. 1206 z 2015 roku). Brak jest zatem podstaw do tego, aby podzielić argumentację strony powodowej, jakoby wyżej opisana umowa w ogóle nie była umową ubezpieczenia. Argumentacja powoda dotycząca „braku elementu wzajemności” jest z kolei o tyle chybiona, że brak jest podstaw do przyjęcia, że umowa ubezpieczenia jest umową wzajemną w rozumieniu przepisów K.c. Analizując dalszą część argumentacji strony powodowej stwierdzić należy, że zawieranie przez banki umów ubezpieczenia na cudzy rachunek istotnie budzi wątpliwości co do zgodności z dyspozycją art. 6 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku Prawo bankowe (tekst jedn. Dz.U. z 2015 roku, poz. 128). Zawieranie tego rodzaju umów z pewnością nie stanowi żadnej z czynności bankowych, o jakich mowa w art. 5 Prawa bankowego. Z kolei art. 6 Prawa bankowego dopuszcza prowadzenie przez banki tylko enumeratywnie wyliczonych rodzajów działalności gospodarczej nie polegających na dokonywaniu czynności bankowych. Art. 6 Prawa bankowego określa, jakich czynności mogą dokonywać banki, a zatem pozwala wnioskować, że innych czynności banki dokonywać nie mogą, co stanowi ustawowe ograniczenie zasady swobody umów określonej w art. 353 1 k.c. (P. Machnikowski w: System prawa prywatnego. Tom 5. Prawo zobowiązań – część ogólna, red. E. Łętowska, Warszawa 2006, s. 477). Wątpliwości budzi to, czy zawieranie przez bank na cudzy rachunek umów ubezpieczenia (w szczególności na życie) należy do którejkolwiek z kategorii czynności, o jakich mowa w art. 6 Prawa bankowego. Można jednak – jak się wydaje – bronić poglądu, zgodnie z którym tego rodzaju działalność stanowi świadczenie „innych usług finansowych” w rozumieniu art. 6 ust. 1 pkt. 7 Prawa bankowego (por. P. Sury, Praktyka bancassurance a przepisy karne ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym, Prokuratura i Prawo nr 10/2014, s. 110). Z pewnością nie można jednak wywodzić uprawnienia banku do prowadzenia takiej działalności, jak argumentował pozwany, z treści art. 808 k.c., bo wówczas należałoby konsekwentnie uznać, że bank może prowadzić także inne rodzaje działalności polegające na zawieraniu umów przewidzianych przepisami K.c., np. zajmować się odpłatnym świadczeniem usług przewozu lub spedycji. W tym miejscu należy jednak zauważyć, że wyżej przywołana umowa ubezpieczenia z dnia 29 lipca 2011 roku jest dotknięta wadą prawną z nieco innego powodu, a mianowicie z uwagi na to, że zachodzą podstawy do przyjęcia, że zawarto ją z naruszeniem lub obejściem przepisów ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o pośrednictwie ubezpieczeniowym (tekst jedn. Dz.U. z 2014 roku, poz. 1450). Stosownie do treści art. 2 ust. 1 tej ustawy, pośrednictwo ubezpieczeniowe polega na wykonywaniu przez pośrednika za wynagrodzeniem czynności faktycznych lub czynności prawnych związanych z zawieraniem lub wykonywaniem umów ubezpieczenia. Art. 2 ust. 2 ustawy określa, że pośrednictwo ubezpieczeniowe jest wykonywane wyłącznie przez agentów ubezpieczeniowych lub brokerów ubezpieczeniowych. Wprawdzie, formalnie rzecz biorąc, (...) Bank S.A. zawarł wyżej przywołaną umowę ubezpieczenia w imieniu własnym (jako ubezpieczający działający na rachunek nieokreślonych imiennie innych osób, tj. ubezpieczonych), jednakże w istocie zawarcie tej umowy zmierzało do tego, aby wyżej wskazany bank działał jako swego rodzaju „dystrybutor” produktu ubezpieczeniowego oferowanego osobom trzecim przez pozwany zakład ubezpieczeń, co wynika zarówno z faktury na k. 61 i pisemnego oświadczenia na k. 62, jak i z zeznań świadka S. F. (k. 110). Dodać należy, że w przypadku powoda do złożenia (prawnie wadliwego) oświadczenia o przystąpieniu do ubezpieczenia doszło w jednostce wyżej wskazanego banku i niewątpliwie bank ten doprowadził do tego, że powód złożył tego rodzaju oświadczenie, o czym świadczy przyjęcie przez bank od pozwanego zakładu ubezpieczeń wynagrodzenia podanego w pisemnym oświadczeniu na k. 62 akt sprawy. Innymi słowy, (...) Bank S.A. w ramach wyżej przywołanej umowy formalnie był ubezpieczającym, natomiast w rzeczywistości nie uiszczał z własnych środków składek ubezpieczeniowych lecz jedynie wykonywał czynności faktyczne polegające na doprowadzeniu do przystępowania osób trzecich do ubezpieczenia oraz na przekazywaniu uiszczanych przez te osoby składek na rzecz pozwanego zakładu ubezpieczeń. Innymi słowy, w sensie ekonomicznym wyżej wskazany bank postępował jak pośrednik ubezpieczeniowy działający w interesie pozwanego zakładu ubezpieczeń, za co otrzymywał od pozwanego wynagrodzenie w znacznej wysokości. Tego rodzaju działalność banku, jeśli nawet formalnie nie naruszała wymogów określonych w przepisach ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym, to stanowiła obejście tych przepisów i wobec tego dotknięta jest nieważnością na podstawie art. 58 § 1 k.c. Celem przepisów ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o pośrednictwie ubezpieczeniowym jest to, aby działalność polegającą na pośrednictwie ubezpieczeniowym prowadziły wyłącznie podmioty posiadające status agenta ubezpieczeniowego lub dysponujące zezwoleniem na prowadzenie działalności brokerskiej (art. 2 ust. 2 ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym), co w szczególności wynika z treści art. 47 ust.1 ustawy, który przewiduje odpowiedzialność karną za wykonywanie czynności agenta ubezpieczeniowego przez osoby do tego nieupoważnione (tj. niewpisane do rejestru agentów ubezpieczeniowych – art. 7 ust. 1 ustawy), jak również za prowadzenie działalności brokerskiej bez zezwolenia. Niewątpliwie sprzeczny z prawem i z celem wyżej przywołanej ustawy jest stan polegający na tym, że czynności polegające na pośrednictwie ubezpieczeniowym (tj. w szczególności na pozyskiwaniu klientów dla zakładów ubezpieczeń, wykonywaniu czynności przygotowawczych zmierzających do zawierania umów ubezpieczenia oraz uczestniczeniu w administrowaniu i wykonywaniu umów ubezpieczenia – art. 4 ustawy) realizują osoby, które nie spełniają wyżej określonych wymogów. W szczególności, zawarcie i wykonywanie przez (...) Bank S.A. i pozwany zakład ubezpieczeń umowy ubezpieczenia na rachunek nieokreślonych imiennie osób trzecich doprowadziło do sytuacji, w której skomplikowany produkt ubezpieczeniowy w postaci wyżej opisanego ubezpieczenia na życia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym oferowany był potencjalnym ubezpieczonym (w tym powodowi) przez pracowników banku, co do których brak jest podstaw do przyjęcia, że spełniali wymogi szczegółowo określone w art. 9 ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym. Zaznaczyć należy, że wyżej przywołana umowa ubezpieczenia powinna zostać uznana za nieważną, nawet w razie zanegowania wyżej przywołanej argumentacji – z uwagi na inne względy natury prawnej. Zgodnie z treścią art. 353 1 k.c., strony zawierające umowę o charakterze obligacyjnym mogą ułożyć stosunek prawny według swojego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego. Wskazać zatem należy, że wyżej opisana umowa ubezpieczenia grupowego na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym narusza dyspozycję wyżej przywołanego przepisu, gdyż określa treść stosunku prawnego w sposób niezgodny z naturą (istotą) stosunku zobowiązaniowego oraz w sposób niezgodny z zasadami współżycia społecznego. Wyżej przywołana umowa przewidywała trzy rodzaje sytuacji skutkujących powstaniem po stronie ubezpieczonego lub wskazanego przez niego uposażonego (§ 20 o.w.u.) uprawnienia do otrzymania świadczenia pieniężnego od zakładu ubezpieczeń. Po pierwsze, wskazany przez ubezpieczonego uposażony miał prawo otrzymać, w przypadku śmierci ubezpieczonego w okresie ubezpieczenia, świadczenie określone w §16 ust. 1 o.w.u. jako wyższa z dwóch wartości, jakimi są wartość rachunku udziałów lub suma opłaconych składek. Po drugie, w przypadku dożycia przez uposażonego końca przewidzianego w deklaracji o przystąpieniu do ubezpieczenia okresu ubezpieczony miał otrzymać świadczenie określone w §16 ust. 2 o.w.u., tj. wartość rachunku udziałów pomniejszoną o opłaty szczegółowo opisane w tym punkcie o.w.u. Po trzecie, w przypadku rezygnacji z ubezpieczenia przed upływem okresu ubezpieczenia (określonego w deklaracji złożonej przez powoda na 15 lat) ubezpieczony miał otrzymać świadczenie określone w §18 ust. 4 o.w.u., tj. procentowo określoną część wartości rachunku udziałów pomniejszoną o opłaty szczegółowo opisane w tym punkcie o.w.u. Zaznaczyć należy, że w każdym z omawianych przypadków przesłanką służącą ustaleniu wysokości należnego ubezpieczonemu (lub wskazanemu przez niego uposażonemu) świadczenia pieniężnego była tzw. wartość rachunku udziałów określona w sposób bardzo ogólny w §2 pkt 41 o.w.u. jako iloczyn liczby udziałów jednostkowych przypadających na ubezpieczonego oraz wartości udziału jednostkowego na datę wyceny. O ile można przyjąć, że ubezpieczony mógł uzyskać (od ubezpieczającego lub ubezpieczyciela) informację o ilości przypisanych mu tzw. udziałów jednostkowych, to wartość udziału jednostkowego pozostawała uzależniona od wartości ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego jako całości (§ 2 pkt 12 i 42 o.w.u.), przy czym o.w.u. nie określały sposobu ustalenia tej ostatniej wartości, odsyłając w tym zakresie od tzw. regulaminu funduszu (k. 55). Postanowienia tego regulaminu przewidują, że wartość udziału jednostkowego to iloraz wartości aktywów funduszu netto oraz liczby wszystkich udziałów jednostkowych (§2 ust. 1 regulaminu), a z kolei wartość aktywów netto to wartość aktywów funduszu pomniejszona o zobowiązania (§2 ust. 5). Sposób ustalenia wartości aktywów netto funduszu został jednak w opracowanym przez pozwany zakład ubezpieczeń regulaminie określony w sposób bardzo ogólnikowy (§4 ust. 1 regulaminu), poprzez wskazanie, że wartość ta jest ustalana „według wartości rynkowej” „z zachowaniem zasad ostrożnej wyceny” – bez wyraźnego wskazania, kto oraz w jaki dokładnie sposób miałby tej wyceny dokonywać. Z regulaminu wynika, że środki ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego (tj. wydzielonej części aktywów należących do pozwanego towarzystwa ubezpieczeń) mają być inwestowane w obligacje emitowane przez N. Bank (...) (§4 ust. 2 regulaminu), tj. bank zagraniczny, niedziałający w Polsce, przy czym wypłata z tych obligacji „oparta jest na indeksie”, określonym w §2 ust. 3 regulaminu jako (...). Z §4 ust. 5 regulaminu wynika, że indeks ten został stworzony przez N. Bank, natomiast postanowienia regulaminu nie określają, w oparciu o jakie zobiektywizowane kryteria ustalane są wartości tego indeksu. Użyte w § 4 ust. 5 regulaminu stwierdzenie mówiące o tym, że „indeks (…) umożliwia zoptymalizowaną ekspozycję na polski i europejski rynek akcji poprzez efektywne połączenie inwestycji w (...) i Euro S. 50” posiada ograniczoną wartość semantyczną, tzn. jedynie w znikomym zakresie da się przypisać temu zwrotowi uchwytne znaczenie na gruncie słownika i gramatyki języka polskiego. Nie sposób bowiem w oparciu o wyżej przywołane zdanie (jak również o kontekst w postaci treści pozostałych punktów regulaminu) ustalić, komu indeks ten ma umożliwiać „ekspozycję”, co i przez kogo ma być „eksponowane”, na czym polegać ma „optymalizacja” tejże „ekspozycji”, co i przez kogo ma być inwestowane oraz na czym ma polegać efektywność „łączenia inwestycji w (...) i Euro S. 50”. W istocie treść § 4 ust. 5 regulaminu jest tak ogólnikowa i niedoprecyzowana, że o ile można próbować przypisać znaczenie poszczególnym użytym tam słowom, to zdanie zawarte w części regulaminu jako cała jednostka semantyczna nie posiada żadnego, dającego się ustalić obiektywnie znaczenia. Zdanie to nie pozwala w jakikolwiek sposób w jakimkolwiek momencie ustalić, przez kogo oraz za pomocą jakich obiektywnie uchwytnych danych rynkowych i operacji matematycznych ustalana będzie każdoczesna wartość indeksu, o jakim mowa w wyżej przywołanych postanowieniach regulaminu. Innymi słowy, postanowienia wyżej przywołanego regulaminu definiują pojęcie wartości aktywów netto funduszu za pomocą metody określanej jako ignotum per ignotum (nieznane przez nieznane). Jedyna informacja, jaką pośrednio da się wywieść z treści postanowień regulaminu jest taka, że wartość indeksu będzie ustalał N. Bank (...) (skoro to ten podmiot „stworzył” indeks, o którym mowa), jednakże nie wiadomo w oparciu o jakie dane, kryteria i metody matematyczne. Analiza treści wyżej przywołanego regulaminu prowadzi do wniosku, że wartość należnych ubezpieczonemu świadczeń na gruncie umowy ubezpieczenia, która jest przedmiotem rozważań, ustalana będzie nie w oparciu o jakiekolwiek, obiektywnie weryfikowalne i powszechnie dostępne dane rynkowe, lecz w sposób wynikający z nieujawnionych w umowie i o.w.u. metod, kryteriów i danych, którymi posłuży się w tym celu osoba nie będąca stroną umowy, tj. N. Bank (...). Z punktu widzenia stron umowy i podmiotu, w interesie którego umowa ta jest zawierana (tj. ubezpieczonego), oznacza to, że sposób ustalenia wysokości należnych ubezpieczonemu świadczeń pieniężnych uzależniony jest nie od jakichkolwiek obiektywnych kryteriów lecz od arbitralnej i opartej na niejawnych przesłankach decyzji osoby trzeciej, tj. N. Bank (...). W tym miejscu wskazać należy, że w doktrynie prawa cywilnego przyjmuje się, że sytuacji, kiedy oznaczenie świadczenia pozostawione zostało jednej ze stron stosunku prawnego, powinno być ono oparte na obiektywnej (tj. poddającej się weryfikacji) podstawie, a nie być pozostawione do swobodnego uznania strony - w przeciwnym razie zobowiązanie takie w większości przypadków będzie nieważne. Ten sam wymóg należy odnieść do sytuacji, w której treść świadczenia ma ustalić osoba trzecia. Bez ustalenia tego, jak dłużnik ma się zachować, a więc tego, co jest treścią świadczenia, zobowiązanie nie może istnieć. W momencie powstania zobowiązania treść świadczenia powinna być już określona albo co najmniej powinny być ustalone obiektywne kryteria pozwalające w sposób niezawodny ustalić treść świadczenia w terminie późniejszym (Z. Radwański, Prawo zobowiązań, Warszawa 1986, s. 44). Pozostawienie dłużnikowi dowolności w odniesieniu do określenia treści jego świadczenia oznaczałoby całkowity brak jego związania, co byłoby sprzeczne z naturą zobowiązania i stanowiłoby naruszenie art. 353 1 k.c. (T. Dybowski, A. Przyrzyńska w: System prawa prywatnego. Tom 5. Prawo zobowiązań – część ogólna, red. E. Łętowska, Warszawa 2006, s. 190). Do cech koniecznych każdego stosunku zobowiązaniowego należy zaliczyć to, że powinien on dawać stronom pewność co do przysługujących im praw i ciążących na nich obowiązków oraz nie stwarzać sytuacji, w których w tej kwestii jedna ze stron stosunku jest uzależniona od drugiej (R. Trzaskowski, Granice swobody kształtowania treści i celu umów obligacyjnych, Kraków 2005, s. 317 oraz P. Machnikowski w: System prawa prywatnego. Tom 5. Prawo zobowiązań – część ogólna, red. E. Łętowska, Warszawa 2006, s. 504). Z tych samych względów wykluczyć należy, jako sprzeczną z istotą (naturą, właściwością) stosunku zobowiązaniowego sytuację, w której ustalenie treści świadczenia należnego jednej ze stron tego stosunku uzależnione jest od arbitralnej lub opartej na całkowicie niejawnych (dla stron stosunku) przesłankach decyzji osoby trzeciej. W związku z powyższym, podzielić należy wyrażony w orzecznictwie sądów powszechnych w odniesieniu do analogicznych stanów faktycznych (por. wyrok SO w Poznaniu z dnia 29 października 2015 roku, sygn. akt XVIII C 847/15 dostępny na portalu orzeczeń SO w Poznaniu pod adresem http://orzeczenia.poznan.so.gov.pl/content/$ (...)_XVIII_C_ (...)_2015_Uz_2015-10-29_002 oraz wyrok SO w Warszawie z dnia 27 marca 2015 roku, sygn. akt III C 1453/13 dostępny na portalu orzeczeń SO w Warszawie pod adresem http://orzeczenia. (...).so.gov.pl/content/$ (...)_III_C_ (...)_2013_Uz_2015-03-27_001) pogląd, zgodnie z którym określenie świadczenia należnego ubezpieczonemu w sposób opisany powyżej skutkuje koniecznością uznania, że umowa ubezpieczenia nie odpowiada naturze (istocie, właściwości) stosunku obligacyjnego, gdyż nie pozwala nawet w przybliżeniu określić treści świadczenia. Podzielić należy wyrażony w uzasadnieniu wyżej przywołanego wyroku SO w Poznaniu pogląd, zgodnie z którym tego rodzaju model inwestycji oferowany przez niektóre towarzystwa ubezpieczeń ma charakter „wirtualny” (iluzoryczny), gdyż nie odwołuje się on w jakikolwiek uchwytny sposób do realnie istniejącego rynku aktywów finansowych. Zysk lub strata z obligacji, w które lokowane były środki ubezpieczonych na gruncie omawianego modelu inwestycyjnego, jest uzależniony od wartości indeksów bankowych tworzonych przez prywatne podmioty, których wartość z kolei jest uzależniona od czynników, które nie są jawne dla stron umowy i dla ubezpieczonych. Jak z kolei trafnie wskazano w uzasadnieniu wyżej przywołanego wyroku SO w Warszawie, w ubezpieczeniach opartych na omawianym tutaj modelu inwestycyjnym wysokość należnych ubezpieczonym świadczeń nie była ustalana na podstawie jakichkolwiek wartości rynkowych, ponieważ jednostki uczestnictwa w ubezpieczeniowym funduszu kapitałowym (jak również papiery wartościowe, w jakie inwestowano środki tego funduszu) nie były oferowane na publicznym rynku i nie były przedmiotem powszechnie dostępnego obrotu. Jak wynika z zeznań świadka S. F., obligacje, w które miano inwestować środki ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego, były wyłącznie przedmiotem dwustronnych transakcji między zagranicznym bankiem będącym emitentem tych obligacji a pozwanym zakładem ubezpieczeń, przy czym nie sposób na podstawie umowy ubezpieczenia i o.w.u. ustalić, w oparciu o jakie kryteria miała być każdorazowo ustalana wartość (cena) tych obligacji. Omawiana tutaj umowa ubezpieczenia określała świadczenie ubezpieczyciela w taki sposób, że nie tylko nieznany był sposób jego wyliczenia, ale w dodatku w dużej mierze wysokość tego świadczenia zależała od arbitralnych decyzji osoby trzeciej (tj. N. Bank) lub ubezpieczyciela, na które ubezpieczony i ubezpieczający nie mieli wpływu ani nawet nie mieli o nich wiedzy. Z tego względu omawiana umowa jest sprzeczna z naturą (istotą) stosunku obligacyjnego i jako taka jest nieważna z uwagi na treść art. 353 1 k.c. w zw. z art. 58 § 1 k.c. Co więcej, omawiana wyżej umowa ubezpieczenia jest nieważna także jako sprzeczna z zasadami współżycia społecznego, gdyż jest skonstruowana w taki sposób, że całość ryzyka inwestycyjnego wynikającego z umowy zawartej przez dwa podmioty wyspecjalizowane w przeprowadzeniu operacji finansowych (tj. bank i zakład ubezpieczeń) przerzuca na będącego konsumentem (w rozumieniu art. 22 1 k.c.) ubezpieczonego. Zauważyć należy, że (...) Bank S.A. będący formalnie ubezpieczającym a w istocie podmiotem „dystrybującym” wyżej opisany produkt inwestycyjno-ubezpieczeniowy, otrzymał z tytułu doprowadzenia do tego, iż powód przystąpił do ubezpieczenia, wynagrodzenie od pozwanego zakładu ubezpieczeń w wysokości ponad 6270 zł (k. 62), a w skali całej tzw. subskrypcji prawie 6.400.000 zł (k. 61). Z kolei pozwany zakład ubezpieczeń z uwagi na treść ogólnych warunków ubezpieczenia również nie ponosi ryzyka inwestycyjnego, gdyż inwestuje środki wpłacane przez ubezpieczonych (tj. konsumentów przystępujących do ubezpieczenia) i otrzymuje świadczenia w postaci opłaty administracyjnej i wliczonej w nią tzw. opłaty za ryzyko (§ 14 o.w.u. oraz tabela opłat – k. 56 akt sprawy), jak również uprawnienie do zatrzymania szczegółowo określonej w tabeli opłat (k. 56) części składek wpłaconych przez ubezpieczonego, jeżeli przed czasem zrezygnuje on z dalszego udziału w ubezpieczeniu. Żadne z tych świadczeń zastrzeżonych dla ubezpieczyciela nie jest w jakimkolwiek stopniu uzależnione od ryzyka inwestycyjnego, a wysokość tych świadczeń – w przeciwieństwie do świadczenia należnego ubezpieczonemu – jest z góry ściśle określona. Jak już wyżej wskazano, całość ryzyka inwestycyjnego zostaje przerzucona na ubezpieczonego będącego konsumentem i (w sensie ekonomicznym) nabywcą wyżej opisanego produktu ubezpieczeniowego. Omawiany produkt inwestycyjny jest skonstruowany w taki sposób, że ubezpieczyciel – nawet w razie zajścia zdarzeń uzasadniających wypłatę świadczeń z tytułu śmierci ubezpieczonego lub dożycia przez niego końca okresu ubezpieczenia – będzie zobligowany do wypłaty co najwyżej równowartości już uiszczonych przez ubezpieczonego składek lub sumy odpowiadającej wartości przypisanych temu ubezpieczonemu jednostek funduszu kapitałowego, która to wartość zależy od ryzyka inwestycyjnego wynikającego z inwestowania środków należących do ubezpieczonego. W omawianej kwestii należy w całości podzielić argumentację przedstawioną w uzasadnieniu wyroku SO w Warszawie w sprawie III C 1453/13. W przypadku "zwykłych" polis inwestycyjnych, pieniądze ubezpieczonych są inwestowane w fundusze inwestycyjne akcji czy obligacji notowanych na rynku regulowanym, czyli w papiery wartościowe dostępne w obrocie giełdowym i posiadające rzeczywistą wartość rynkową. Trafne i znajdujące zastosowanie także do produktu ubezpieczeniowego omawianego w niniejszej sprawie są sformułowane w wyżej przywołanym uzasadnieniu uwagi, zgodnie z którymi produkt oferowany powodowi na podstawie wyżej opisanej umowy ubezpieczenia ma zupełnie inny charakter niż „zwykłe” polisy inwestycyjne, gdyż polega na inwestowaniu środków pieniężnych ubezpieczonego w funduszu o charakterze – potocznie mówiąc – „wirtualnym” a nie rynkowym, gdyż nie są to fundusze nabywające i sprzedające powszechnie dostępne i notowane na publicznych rynkach akcje lub obligacje. W funduszach tworzonych dla potrzeb omawianych produktów ubezpieczeniowych (tzw. polisolokat strukturyzowanych) lokowane są wyłącznie obligacje emitowane przez prywatne podmioty, a przy tym są to tego rodzaju obligacje, z których zysk nie jest uzależniony od notowań na powszechnie dostępnych rynkach finansowych lecz od wartości indeksów bankowych ustalanych w utajniony sposób przez podmiot zewnętrzny (tj. bank zagraniczny emitujące dane obligacje). Niezależnie od tego, czy wartość tego – ustalanego w niejawny sposób – indeksu wynika z tzw. ryzyka inwestycyjnego czy po prostu z arbitralnej decyzji podmiotu tworzącego dany indeks, to przerzucanie całości ryzyka związanego ze zmianą wartości tego indeksu na ubezpieczonego będącego konsumentem przez profesjonalne podmioty będące stronami umowy ubezpieczenia (tj. bank i zakład ubezpieczeń), które gwarantują sobie zysk z tego rodzaju umowy, jest z pewnością nieuczciwą praktyką rynkową, która nie może zostać zaakceptowana w państwie prawa. Dodatkową, również nieuczciwą praktyką rynkową zastosowaną w wyżej opisanym produkcie ubezpieczeniowym było drastyczne ograniczenie tzw. wartości wykupu w przypadku przedterminowej rezygnacji przez ubezpieczonego z dalszego wpłacania składek i bycia objętym ubezpieczeniem (por. tabela na k. 56 akt sprawy). W przypadku rezygnacji przez ubezpieczonego z dalszego ubezpieczenia w tak zwanym drugim roku polisowym powód otrzymywał zwrot jedynie 15% przypisanej mu tzw. wartości rachunku udziałów w ubezpieczeniowym funduszu kapitałowym, co oznacza, że z tytułu swego rodzaju kary umownej tracił pozostałą część należnego mu świadczenia (niezależnie od tego, że wartość tego świadczenia była ustalana w wyżej omówiony, niejawny i arbitralny sposób). Sąd rozpoznający sprawę niniejszą w tej kwestii w pełni podziela pogląd wyrażony w wyroku Sądu Najwyższego z dnia z dnia 18 grudnia 2013 r. (I CSK 149/13, OSNC nr 10 z 2014 roku, poz. 103), zgodnie z którym postanowienie ogólnych warunków umowy ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, przewidujące, że w razie wypowiedzenia umowy przez ubezpieczającego przed upływem 10 lat od daty zawarcia umowy, ubezpieczyciel pobiera tzw. opłatę likwidacyjną powodującą utratę wszystkich lub znacznej części zgromadzonych na rachunku ubezpieczającego środków finansowych, rażąco i w sposób niezgodny z zasadami współżycia społecznego narusza interesy konsumenta Jedynie tytułem ilustracji należy wskazać na to, że efektem zainwestowania przez powoda należących do niego środków pieniężnych w tak skonstruowany produkt ubezpieczeniowy było to, że po około półtora roku i wpłacaniu składek w łącznej wysokości wynoszącej 10.218 zł wartość jednostek udziału w ubezpieczeniowym funduszu kapitałowym przypisanych powodowi wynosiła 3432,21 zł (tabela na k. 60: wartość wykupu wypłacona klientowi 412,87 zł + wartość rachunku umorzona w związku z wykupem 3019,34 zł), tj. stanowiła ok. 1/3 sumy wpłaconych składek. Z tej, i tak już niewielkiej sumy, potrącono powodowi kwotę 3019,34 zł z tytułu umorzenia części wartości wykupu na skutek przedterminowego rozwiązania umowy ubezpieczenia – w efekcie wypłacono powodowi sumę 412,87 zł, tj. ok. 4% wpłaconych przez niego składek. W związku z powyższym, wyżej opisaną umowę ubezpieczenia oraz oświadczenie powoda o przystąpieniu do tego ubezpieczenia uznać należy za nieważne i niewywołujące skutków prawnych. Z tego względu sumy wpłacone przez powoda na rzecz pozwanego z tytułu składek ubezpieczeniowych stanowią świadczenie nienależne, podlegające zwrotowi na podstawie art. 405 k.c. w zw. z art. 410 § 1 k.c. Skoro powód wpłacił na rzecz pozwanego składki w łącznej wysokości 10.218 zł, natomiast otrzymał ich zwrot jedynie w wysokości 412,87 zł, zasądzeniu na rzecz powoda podlega suma 9805,13 zł. Dodać należy, że pozwany w niniejszej sprawie nie wykazał, aby zużył tak uzyskane od powoda świadczenia w taki sposób, że nie jest już wzbogacony (art. 409 k.c.). Niezależnie od powyższego zauważyć należy, iż pozwany zakład ubezpieczeń, jako podmiot, który skonstruował i wprowadził na rynek tak wysoce wadliwy produkt ubezpieczeniowy, od początku powinien był liczyć się z obowiązkiem zwrotu kwot wpłacanych przez ubezpieczonych. Żaden przepis prawa nie określa terminu zwrotu nienależnego świadczenia, wobec czego stosownie do treści art. 455 k.c. świadczenie takie powinno zostać zwrócone niezwłocznie po wezwaniu do jego zwrotu skierowanym do osoby, która otrzymała takie świadczenie. Powód nie wykazał, aby przed złożeniem pozwu w niniejszej sprawie kierował do pozwanego wezwanie do zwrotu określonej kwotowo sumy pieniężnej, wobec czego należało uznać, że pierwszym wezwaniem tego rodzaju było doręczenie stronie pozwanej odpisu pozwu, co nastąpiło w dniu 1 czerwca 2015 roku (k. 64). Wobec tego, od dnia następnego powodowi przysługują na podstawie art. 481 § 1 i 2 k.c. odsetki ustawowe od kwoty należności głównej. W pozostałym zakresie roszczenie powoda o zapłatę odsetek podlega oddaleniu”. W razie pytań zapraszam do kontaktu.
0 Komentarze
Odpowiedz |
|