Kredyty walutowe (np. frankowe) to dość skomplikowany produkt finansowy. Zrozumienie jego istoty i mechanizmu tych umów nie jest łatwym zadaniem. Dlaczego tak wielu ludzi wzięło kredyt w walucie obcej - franku szwajcarskim? Co do zasady są dwa rozwiązania konstrukcji takiego kredytu - kredyt indeksowany (ustalony początkowo w złotych polskich, a wypłacony w złotych polskich w wysokości równowartości określonej sumy w przeliczeniu na walutę obcą - w dniu wypłacenia kredytu może on w przeliczeniu stanowić kwotę większa lub mniejszą w walucie obcej w zależności od zmian kursu walut - innymi słowy kredyt indeksowany na 100 000 zł może zostać wypłacony w kwocie w złotych polskich mniejszej lub większej niż pierwotnie zakładana) lub kredyt denominowany - walutowy (pożyczana kwota jest wyrażona w walucie obcej, kredyt natomiast wypłacany jest w złotych polskich - może się okazać, że w chwili wypłaty kredytu konsument otrzyma więcej środków niż chciał w przypadku korzystnego kursu, a może być też wręcz odwrotnie - pierwotnie zakładana suma nie wystarczy na zamierzony cel). Istotne różnice w opłacalności całego przedsięwzięcia mogą także występować z uwagi na ustalenie harmonogramu realizacji kredytu. Bez względu na konstrukcję, łatwo się domyślić, że produkt ten jest silnie powiązany z różnicami kursowymi walut. Produkt w postaci kredytu w walucie obcej zakładał przede wszystkim zysk kursowy dla biorącego kredyt, w sytuacji kiedy złoty polski umacniałby się w stosunku do waluty obcej. Jest to mechanizm podobny do spekulacji na rynku walut. Innymi słowy - zaciągnięcie kredytu w wysokości 100 000 franków (dla uproszczenia 1 frank - 4 zł) o równowartości 400 000 zł, w sytuacji kiedy z biegiem czasu złotówka umacniałaby się w stosunku do franka, powodowałoby automatyczny spadek zadłużenia. Dla uproszczenia, jakby 1 frank zaczął kosztować 3 zł, to suma zadłużenia wyniosłaby 100 000 zł mniej do spłaty. Mówiąc wprost, kredytobiorca zyskiwał na umacnianiu się polskiej waluty - wzroście jej siły nabywczej.
Co więcej, kredyty frankowe z racji niskiej stopy rynku pieniężnego były znacznie atrakcyjniej oprocentowane, niż kredyty złotowe. Był to kolejny istotny bodziec do zawierania takich umów. Udzielanie takiego kredytu było też w interesie banku. Po pierwsze, kredyt ten był znacznie tańszy co powodowało, że łatwiej było znaleźć klienta ze zdolnością kredytową - sprzedać mu usługę i pobrać wszelkie wynagrodzenie z tego tytułu. Po drugie, bank zarabiał dodatkowo na operacjach kupna lub sprzedaży walut wskazanych w umowie (Klient nabywał lub zbywał środki pieniężne w walucie obcej wedle cen transakcyjnych w banku - nie na podstawie cen średnich NBP - bank zarabiał jako kantor). Innymi słowy, bank dodatkowo bogacił się na fikcyjnej sprzedaży walut do obsługi kredytu. Skąd bank miał franki? Pożyczał na rynku międzynarodowym wedle aktualnego kursu, na taki procent, żeby zyski od kredytobiorców go pokrywały z nadwyżką. Jednocześnie bank co do zasady przerzucał ryzyko kursowe na kredytobiorców, którzy osiągali profity z korzystnego kursu, ale i ryzykowali pogorszeniem kursu. Bank, innymi słowy, działał bardziej jako pośrednik między zagranicznymi instytucjami kredytowymi, a polskimi kredytobiorcami (mechanizm LIBOR plus marża). Działanie takie było mocno uzasadnione w okresie bezpośrednio po wejściu Polski do UE i w okresie intensywnego rozwoju gospodarczego - umacniania się polskiej waluty w stosunku do walut zagranicznych. Problem pojawił się natomiast w momencie, kiedy polska waluta zaczęła tracić w stosunku do kursu z dnia zawierania umowy kredytowej. Zawieranie kredytów frankowych przestało być po prostu opłacalne w pewnym momencie kiedy rozwój Polski, a tym samym wzrost siły polskiej waluty, osłabł - a całkowicie okazało straciło na opłacalności kiedy frank zaczął się umacniać kosztem złotego. Logicznie rzecz ujmując, im później zawierało się umowę kredytu walutowego, tym mniej się to opłaca (przynajmniej dotychczas). Czy ktoś miał jakiekolwiek pretensje do banków w tym pierwszym okresie? Odpowiedź jest banalna - nie. Wielu ludzi bardzo zarobiło na tym mechanizmie - kluczem było trafienie w dobry okres. Cały problem z tymi umowami zaczyna się dopiero w momencie, kiedy przestały się one opłacać. Długoterminowo część inwestycji okazała się chybiona, co można było przewidzieć, a teraz brak jest zainteresowanych we wzięciu na siebie odpowiedzialności za podjęte ryzyko. “Frankowicze” często stawiają bankom zarzut, że byli niedoinformowani, że zostali wprowadzeni w błąd, że źle im doradzono bowiem w chwili zawierania umowy można było już przewidywać, że nie będzie to opłacalna inwestycja. Z wadliwości na etapie zawierania umowy starają się wywodzić korzystne dla siebie skutki prawne. Bardzo często podnoszony jest argument o niedopuszczalności postanowień dotyczących kursów walut stosowanych przez bank, które używały do tego ustalonych samodzielnie cen transakcyjnych nabycia i sprzedaży waluty, w której kredyt był zaciągany. Innymi słowy, bank wskazywał, że potrzebna, wirtualna waluta potrzeba do obsługi kredytu, będzie “nabywana” po ustalonym przez bank kursie. Zapis taki budzi usprawiedliwione wątpliwości z punktu widzenia równowagi kontraktowej stron. Problemem abuzywności klauzul umownych stosowanych przez jeden z banków zajmował się Sąd Okręgowy w Warszawie Sąd Ochrony Konkurencji Konsumentów, w sprawie XVII AmC 426/09. Wyrokiem z dnia 14 grudnia 2010 r. Sąd uznał za niedozwolone postanowienia traktujące o klauzuli indeksacyjnej. I tak w przywołanym wyroku Sąd uznał za niedozwolone i zakazał wykorzystywania w obrocie z konsumentami postanowień o treści: „Kredyt jest indeksowany do CHF/USD/EUR, po przeliczeniu wypłaconej kwoty zgodnie z kursem kupna CHF/USD/EUR według Tabeli Kursów Walut Obcych obwiązującej w Banku (…) w dniu uruchomienia kredytu lub transzy.” W przypadku kredytu indeksowanego kursem waluty obcej kwota raty spłaty obliczona jest według kursu sprzedaży dewiz obowiązującego w Banku na podstawie obowiązującej w Banku Tabeli Kursów Walut obcych z dnia spłaty.” Klauzula ta została wpisana do rejestru klauzul niedozwolonych prowadzonego przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W jednym z wcześniejszych wyroków, wskazane zostało, że konsekwencją omówionej abuzywności postanowień umownych jest brak związania nimi kredytobiorcy, a co za tym idzie konieczność pominięcia kursów walut określanych w Tabeli Kursów Walut Obcych ustalanych jednostronnie przez Bank. To zaś powoduje, że w umowie powstaje luka, na skutek której zachodzi niemożność określenia wysokości zobowiązania kredytobiorcy w CHF, określenia wysokości kwoty jej zadłużenia w walucie obcej. Idąc dalej, dochodzi do niemożności określenia wysokości poszczególnych rat. Nie jest przy tym dopuszczalne dokonywanie obliczeń od kwoty wyrażonej w złotych polskich, albowiem prowadziłoby to do bezprawnego zignorowania klauzuli indeksacyjnej stanowiącej przedmiotowo istotny element umowy, a co ważniejsze, do utrzymania wynaturzonego w ten sposób stosunku prawnego, na skutego którego kredytobiorca uzyskuje kredyt w walucie polskiej, z korzyściami właściwymi dla kredytu zaciągniętego w walucie obcej. Takie rozwiązanie doprowadziłoby do nie znajdującego żadnego uzasadnienia uprzywilejowania kredytobiorcy na tle innych kredytobiorców, a mianowicie tych, którzy będąc w analogicznej sytuacji nie podjęli ryzyka związanego z zawarciem kredytu indeksowanego walutą CHF, zaciągając kredyty złotowe. Zadaniem Sądu było ustalenie, czy zachodzi możliwość uzupełnienia tak powstałej luki przepisem prawa o charakterze dyspozytywnym, mającym zastosowanie do umów w tych kwestiach, które nie zostały uregulowane przez strony. Takie stanowisko zostało wyrażone w wyroku TSUE z dnia 30 kwietnia 2014 r. (C 26/13), zgodnie z którym „Artykuł 6 ust. 1 dyrektywy 93/13 (Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich – dopisek własny) należy interpretować w ten sposób, że w sytuacji takiej jak rozpatrywana w postępowaniu głównym, w której umowa zawarta między przedsiębiorcą a konsumentem nie może dalej obowiązywać po wyłączeniu z niej nieuczciwego warunku, przepis ten nie sprzeciwia się uregulowaniu krajowemu, które pozwala sądowi krajowemu zaradzić skutkom nieważności tego warunku poprzez zastąpienie go przepisem prawa krajowego o charakterze dyspozytywnym.”. W ocenie Sądu w polskim systemie prawa cywilnego brak jest tego rodzaju przepisu. Wbrew twierdzeniu Pozwanego, nie może stanowić go art. 358 k.c., który w obecnym brzmieniu obowiązuje od stycznia 2009 r. Tymczasem umowa pomiędzy stronami została zawarta 21 lutego 2007 r. Konsekwencją tego jest niemożność ustalenia kursu CHF, wg którego miała być wyliczona wysokość zobowiązania Powódki oraz wysokości poszczególnych rat. To zaś czyni niemożliwym wykonanie umowy, co z kolei nakazuje stwierdzić, że umowa jest nieważna. Stanowisko to zostało potwierdzone w niedawnym orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości UE. Trybunał w jasny sposób wskazał, że nie ma możliwości tworzenia przez sąd orzekający postanowień umowy, które wypełnią lukę powstałą na skutek usunięcia z umowy abuzywnych postanowień. Jednocześnie podkreślone zostało, że umowa kredytu frankowego nie powinna zostać uznana za nieważną, jeżeli sprzeciwia się temu sam kredytobiorca, bowiem jest to dla niego korzystniejsze niż unieważnienie umowy. Wyrok Trybunały potwierdził tak naprawdę to, co wydawać powinno się wiadome już przed zapadnięciem jego wyroku. Problem umów frankowych nie został nadal rozwiązany - nie ma wypracowanego rozsądnego wyjścia z sytuacji. Wyeliminowanie klauzul przeliczeniowych z umowy kredytowej w walucie obcej powoduje powstanie kolejnej skrajności. Ze stanu pokrzywdzenia kredytobiorców przechodzi się do stanu pokrzywdzenia instytucji finansowych. Wszyscy łącznie podjęli decyzję o ryzyku, w przypadku gdy okazało się, że było ono chybione brak jest zainteresowanych we wzięciu odpowiedzialności. Stwierdzenie w oderwaniu od okoliczności sprawy nieważności umowy powoduje chaos. Z jednej strony może to być skrajnie niekorzystne dla samego kredytobiorcy, który może nie być w stanie niezwłocznie oddać nominalnej, udzielonej kwoty kredytu i straci swoją nieruchomość. Z drugiej strony, taka nieważność umowy powoduje, że bank zostaje poszkodowany - udziela darmowego kredytu. W chwili obecnej nie da się jednoznacznie przewidzieć wyniku poszczególnej sprawy - brak ogólnej reguły. Każda sytuacja musi być oceniania indywidualnie. Na chwilę obecną należy jednak uznać, że trend może być korzystny dla frankowiczów. W latach ubiegłych nie były rzadkością negatywne rozstrzygnięcia dla “frankowiczów”. Dla przykładu wskazać można wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 19 marca 2018 r. (IV C 1179/17), gdzie wskazano, że “ponadto, w ocenie Sądu skierowane przez powodów powództwo ma na celu wykorzystanie wzrostu zainteresowania opinii publicznej sprawami tzw. „frankowiczów” oraz osiągnięcie korzystnego dla nich rozstrzygnięcia poprzez wykorzystanie pozycji konsumenta oraz twierdzeń o nieważności umowy zawartej z pozwanym Bankiem. Mając na uwadze zgromadzony w sprawie materiał dowodowy, uwzględnienie powództwa powodów byłoby nie tylko sprzeczne z przywołanymi wcześniej przepisami prawa, ale także z art. 5 k.c., gdyż stanowiłoby to wykorzystanie przysługującego powodom jako konsumentom, prawa w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego. Roszczenie powodów nie zasługuje bowiem na ochronę z uwagi na fakt, który powód przyznał zeznając w dniu 26 lutego 2018 roku, że zawierając wcześniejszą umowę kredytową indeksowaną w (...) Banku powodowie korzystali z pomocy profesjonalisty, a mianowicie brokera (...), co zdaniem Sądu umożliwiło im zapoznanie się z warunkami umowy, a przede wszystkim z wynikającą z niej indeksacją do waluty franka. Co więcej powodowie przez dziesięć lat od zawarcia umowy o kredyt hipoteczny nie kwestionowali jej zapisów, dopiero w momencie powzięcia informacji z Internetu o możliwych nieprawidłowościach występujących w tego typu umowach postanowili podjąć jakiekolwiek kroki prawne. Z tego też względu twierdzenia powodów co do nieświadomości oraz niezrozumienia instytucji indeksacji w umowie zawartej z pozwanym w umowie nr (...) stoją w sprzeczności z faktami wynikającymi ze zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, a także przemawiają za oddaleniem powództwa. Zaciąganie zobowiązań wyrażonych w obcej walucie w celu skorzystania z mającej do nich zastosowanie, korzystniejszej dla kredytobiorcy stawki oprocentowania, jest immanentnie związane z ponoszeniem ryzyka kursowego. Powodowi nie zostało zagwarantowane, że wzrost kursu franka szwajcarskiego nie przekroczy określonej wartości, ani nie zapewniano powoda, że raty nigdy nie wzrosną powyżej określonego pułapu. Powód badał oferty różnych banków, o czym świadczy przeznaczenie omawianego kredytu na spłatę dwóch innych zobowiązań, także zaciągniętych jako kredyty indeksowane kursem obcej waluty. Powód jedynie zakładał, że wzrost kursu nie powinien w najgorszym przypadku przekroczyć kilkunastu procent na przestrzeni kilkunastu lat okresu kredytowania”. Wskazać należy również na wyrok Sygn. z dnia 06 grudnia 2016 r. Sądu Okręgowego w Warszawie XXV C 342/16, gdzie wskazano, że “Mianowicie stwierdzenie, iż kredytobiorca zachowuje korzyści wynikające z zadłużenia się w walucie obcej (to jest niższy koszt kredytu) jednocześnie będąc uwolnionym od ryzyka walutowego, (do czego dąży de facto powód), byłoby rażąco niesprawiedliwe wobec tych kredytobiorców, którzy zaciągnęli zwykły kredyt w złotych i ponieśli w związku z tym znacznie wyższe koszty jego pozyskania. Zdaniem Sądu, w okolicznościach niniejszej sprawy powód nie wykazał, że zawarta pomiędzy stronami umowa kredytu naruszała w jakikolwiek sposób zasadę lojalności i słuszności kontraktowej, zasadę uczciwego obrotu czy też zasadę braku rażącej dysproporcji stron. Należy wyraźnie stwierdzić, że powód dokonał świadomie wyboru kredytu i jego warunków, które to w chwili zawierania umowy niewątpliwie były dla niego korzystne. Dopiero z perspektywy czasu powód ocenił, że kredyt nie był tak korzystny, jak się spodziewał, co było jednak przede wszystkim wynikiem wzrostu kursu franka szwajcarskiego (zjawisko niezależne od pozwanej), natomiast nie było to wynikiem naruszenia zasad współżycia społecznego przy zawieraniu umowy kredytu. Niewątpliwie ryzyko jest zawsze wpisane w tego rodzaju transakcje z uwagi na wahania kursów walut, co jednak nie daje podstaw do uznania w efekcie postanowień umownych jako naruszających dobre obyczaje, czy też uzasadnione interesy strony. (...) Ideą wejścia w życie tej noweli, jak trafnie zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z 19 marca 2015 r. sygn. akt IV CSK 362/14, było utrzymanie funkcjonujących kredytów według nowych zasad poprzez wprowadzenie do ustawy z 29 sierpnia 1997 r. Prawo bankowe m.in. art. 69 ust. 2 pkt. 4a, zgodnie z którym umowa kredytu powinna określać w przypadku umowy o kredyt denominowany lub indeksowany do waluty innej niż waluta polska, szczegółowe zasady określania sposobów i terminów ustalania kursu wymiany walut, na podstawie którego w szczególności wyliczana jest kwota kredytu, jego transz i rat kapitałowo-odsetkowych oraz zasad przeliczania na walutę wypłaty albo spłaty kredytu. W myśl art. 4 noweli, w przypadku kredytów lub pożyczek pieniężnych zaciągniętych przez kredytobiorcę lub pożyczkobiorcę przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy, ma zastosowanie art. 69 ust. 2 pkt 4a oraz art. 75b prawa bankowego (a w konsekwencji również art. 69 ust. 3) w stosunku do tych kredytów lub pożyczek pieniężnych, które nie zostały całkowicie spłacone - do tej części kredytu lub pożyczki, która pozostała do spłacenia. W tym zakresie bank zobowiązany był dokonać bezpłatnie stosownej zmiany umowy kredytowej lub umowy pożyczki (pozwana dokonała takowej zmiany przed wejściem w życie noweli w aneksie nr (...), a zatem zarzut pobrania przez pozwaną marży z tego tytułu jest chybiony, nie przerodził się on poza tym w skonkretyzowany zarzut procesowy w postaci roszczenia zapłaty). Rozwiązania wprowadzone rzeczoną nowelą nie obejmowały natomiast już spłaconych należności. W wyroku z 19 marca 2015 r. sygn. akt IV CSK 362/14 Sąd Najwyższy wyraził pogląd, że częściowa spłata kredytu przez powoda odbywała się według konkretnych zasad. Spłata została dokonana przy zastosowaniu określonego sposobu przeliczeń. Nawet, jeżeli pierwotnie był on niejasny według treści umowy, to z chwilą dokonania spłaty został skonkretyzowany i tym samym niedozwolony (abuzywny) charakter tych postanowień został wyeliminowany. Stanowisko to należy zaakceptować z takim wszelako zastrzeżeniem, wywodzonym z wyżej przedstawionego modelu oceny postanowienia umownego zastrzegającego dla banku uprawnienie do samodzielnego i nieweryfikowalnego kształtowania kursu waluty, że wartość zastosowanych kursów utrzymana powinna być w ryzach wyznaczonych przez rynek i zasady uczciwego obrotu w stosunkach z konsumentami i przez ten pryzmat podlegała kontroli w niniejszym postępowaniu, ze względu na zagrożenie, jakie niosła płaszczyzna kompetencyjna postanowienia § 10 ust. 3 w zw. z § 6 ust. 1 spornej umowy. Powód stał na stanowisku, iż raty kredytowe w wypadku umowy zawartej z pozwaną Spółką, winny były być ustalane przy uwzględnieniu kursu średniego Narodowego Banku Polskiego, a nie w oparciu o dowolny kurs stosowany przez kredytodawcę. W rezultacie powód dowodził, że pobranie przez kredytodawcę rat kredytu w części przewyższającej wysokość rat należnych wskutek zastosowania takiej klauzuli indeksacyjnej, stanowiło świadczenie nienależne, które obecnie pozwana winna zwrócić powodowi. Powód winien był zatem wykazać, że do czasu wprowadzenia ww. zmian do umowy o kredyt, pozwana ustalała wysokość rat w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając interesy powoda. W szczególności winien on był udowodnić, że pozwana stosowała zawyżone kursy waluty franka szwajcarskiego, nieuzasadnione w stosunku do kursu rynkowego i, że działanie takie doprowadziło do zubożenia po jego stronie, przy czym zubożenie to rozumieć należy jako stosunek nadwyżki kursu stosowanego przez pozwany bank z nadużyciem klauzuli kompetencyjnej do kursu istniejącego w okresie spłaty kredytu na rynku. W ocenie Sądu, powodowi - poprzez odwołanie się do średniego kursu franka szwajcarskiego w Narodowym Banku Polskim - udało się to wykazać. Różnica między kursem stosowanym przez pozwaną, a średnim kursem w NBP sięgała nawet kilku procent, co w przeliczeniu na złote, dawało jednorazowo przy spłacie jednej raty kredytu sumy rzędu nawet kilkuset złotych. W wymiarze ogólnym, tj. w okresie od 02 czerwca 2008 r. do 04 lutego 2011 r. dało to łączną stratę po stronie powoda w wymiarze 6 261,88 zł (na marginesie należy wskazać, że strona pozwana biorąc pod uwagę kursy stosowane przy obliczaniu raty i kursy wynikające z tabel NBP po dacie wejścia w życie aneksu, tj. maksymalnie 04 lutego 2011 r., w dalszym ciągu stosowała inne kursy aniżeli wynikało to z informacji z tabel NBP – powództwo było jednak w tym zakresie ograniczone wyłącznie do okresu wejścia w życie aneksu nr (...)). Co należy zatem zrobić, jeżeli ma się skrajnie niekorzystny kredyt frankowy? Należy zastanowić się czego należy się domagać oraz skalkulować ryzyko - mieć na uwadze, że rozstrzygnięcie będzie kosztować od kilku do kilkunastu tysięcy złotych i jest ono wielką niewiadomą. W sytuacji, w której strona wykaże, że nie znała ryzyka związanego z umową lub nie dostała ogólnych warunków umowy lub bank nabywał i sprzedawał walutę obsługującą kredyt po samodzielnie ustalonych, wewnętrznych, własnych kursach (ze spreadami), istnieje szansa na unieważnienie umowy lub przynajmniej poszczególnych postanowień. Wiele może się jeszcze zmienić w czasie trwania ewentualnego procesu. Ewentualna sprawa sądowa - w zależności czego będzie dotyczyć (zwrot przeszłych, nienależnych świadczeń - spreadów, unieważnienia całej umowy i zwrotu dokonanych spłat za rozliczeniem z bankiem czy wreszcie ustalenie sytuacji stron na przyszłość) - z pewnością będzie bardzo skomplikowana - stanowić będzie ogromne wyzwanie dla Sądu orzekającego do momentu wydania jakiegoś wyroku przez Sąd Najwyższy lub apelacyjny z kompleksowym omówieniem tematyki. Wyjaśnić wątpliwości mogłaby również interwencja ustawodawcy. Zastanowić się należy również nad próbą ugodowego załatwiania sprawy z bankami? Może należy podjąć decyzję o porozumieniu i oszczędzić sobie nerwów?
0 Komentarze
Odpowiedz |
|